wtorek, 1 października 2013

Przepraszam.

Kurczę, znowu wena zdechła, a ja z ręką na sercu przyznam, że próbowałam ją ratować. Kilka razy zabierałam się do nowego rozdziału, nawet postawiłam na sposób, który do tej pory nie zawodził (późne godziny nocne, smutne piosenki) i nie udało się.
Oliwka żyje sobie teraz w Warszawie razem z Kurkiem i ma się dobrze. To znaczy na razie, bo niedługo rozpocznie się sezon klubowy i wyjazd Bartka do Dynamo, no a później już z górki. Kluby nocne razem z Andersonem, problemy z trenerem, Oliwia się obrazi.
Zdradziłam Wam trochę, ale może to i lepiej, bo jak na razie nie zanosi się na jakikolwiek powrót. Ostatnia klasa = dużo nauki, do tego będę pisać artykuły o siatkówce na portalu siatkarskim Volley Flash, który rusza już niedługo.
Życzcie mi powodzenia.
Można mnie znaleźć na Twitterze: @welovevolley
Pozdrawiam!

piątek, 9 sierpnia 2013

X THE BEST DAY OF OUR LIFES

But you rip it from my hands
And you swear it's all gone
And you rip out all I have
Just to say that you've won
Well now you've won
Niewiele pamięta z tamtego wieczoru. Jedynie porozrzucane ubrania wokół łóżka, pachnąca perfumami Bartka kołdra i sam siatkarz leżący obok śpiącej dziewczyny mogły być dowodami rzeczowymi na temat ostatniej nocy. Wierzchem dłoni przecierała oczy, które następnie obrały sobie za punkt zaczepienia twarz zadowolonego Kurka. Gładził jej włosy, żeby później pocałować w usta i szepnąć do ucha spokojnie, żeby nie martwiła się już o nic. Że idzie tylko się przebrać. To był ten poranek. Należał do nich.
Dzień rozpoczął się obiecująco, skończyć się miał jeszcze lepiej. Medal mieli w kieszeni, nie wiedzieli jeszcze jaki. Obie strony miały ochotę na złoto, ale kto w ostateczności je zgarnie?
Mimo wszystko Oliwia była w świetnym humorze. Z uśmiechem weszła pod prysznic, niechętnie zmywając z siebie wrażenia ostatniej nocy. Dzięki Bartkowi i ich rozmowie do późna zrozumiała wiele rzeczy i postanowiła dać im szansę. Nie miała nic do stracenia - mogła jedynie zyskać. Wskoczyła w spódniczkę z wyższym stanem, biały podkoszulek i beżowe baleriny, po czym wyszła z pokoju zamykając go za sobą. Na korytarzu zastała pół reprezentacji USA, rozmawiającej z trenerem Knipem. Cholera, zaklęła pod nosem. Sekundę później uraczyła Alana szerokim uśmiechem, jak gdyby nigdy nic.
- Patrz co straciłeś, debilu. Mówiłem ci, że jest idealna - Lotman z wyrzutem szeptał do Andersona. Ten tylko kiwnął głową, że rozumie. Bo nie mógł wydusić z siebie słowa, stał jak zaczarowany. Każda chwila, w której miał do czynienia z dziewczyną utwierdzała go w przekonaniu, że źle zrobił.
Ale dziewczyna w ogóle się nie przejmowała tym bardziej, że zadzwoniła do niej jej przyjaciółka. Krzycząca do słuchawki, że jest na dole i ma szybko schodzić. Oliwia nie chciała jej się narazić, więc posłusznie zbiegła na parking hotelowy.
- Jula! - rzuciła się dziewczynie na szyję, dusząc ją lekko.
- Boże, będę płakać. Tak dawno się nie widziałyśmy...
- Wiem, mamy trochę czasu, bo później jedziemy na trening i gramy finał.
- Będę mogła jechać z wami? - zapytała z nadzieją, ciągnąc walizkę za przyjaciółką.
- Pogadam z Andreą, na razie idź do recepcji, zostaw bagaż i idziemy na śniadanie. Wszystko mi opowiesz! - Oliwia uśmiechnęła się do przyjaciółki.
Dziewczyny załatwiły wszystkie formalności, a następnie wkroczyły do stołówki. Julia usiadła przy stoliku obok Winiarskiego i Bartmana lekko speszona i czym prędzej zajęła się płatkami, w czasie, gdy Oliwia rozmawiała z trenerami.
- Kto to? - Zbyszek szepnął do Michała, który nie mógł oderwać wzroku od polskiej piękności. Wydawała mu się taka delikatna, radosna i sympatyczna. Kobieta wreszcie to zauważyła i uśmiechnęła się pod nosem. Odetchnęła z ulgą, kiedy Oliwia wróciła rozanielona do stolika z kawą i jogurtem. I Bartkiem Kurkiem.
- Chyba oficjalnie mogę cię przedstawić, bo Anastasi się zgodził żeby cię z nami zabrać. Ledwo! - wycelowała palcem w Bielewską, po czym obróciła się do siatkarzy - Poznajcie moją przyjaciółkę Julię. Julia, kadra, kadra, Julia.
Dziewczyna uścisnęła dłoń każdemu z osobna, przy czym Winiarski lekko ociągał się z wypuszczeniem jej z rąk. Julia roześmiała się, zaczerwieniona siadając na miejscu. Michał przybrał postawę koguta i bardzo chciał zaimponować nowo poznanej dziewczynie. Nie wiedział jednak o tym, że był jej idolem od dłuższego czasu.
- Wisisz mi czekoladę za to wszystko - szepnęła Kaczmarczyk do przyjaciółki. Ta puściła jej oko.
- Nowa rusałka dołącza do teamu? - Zbyszek poruszał brwiami - Podoba mi się to.
- Zibi, Lukas, Bartos! - Gardini zawołał chłopaków do siebie, na co Kurek zareagował głośnym westchnięciem. Cmoknął Oliwię w policzek i wstał, podążając za kolegami.
Julia niepoinformowana o zbliżeniu gracza z dziewczyną poczuła się zignorowana, więc skrzyżowała ręce na piersi z zacięta miną.
- Później ci wyjaśnię, muszę skoczyć do Oskiego. Winiar, zajmij się moją przyjaciółką, ok?
- Nie ma problemu, żadnego - siatkarz uśmiechnął się do dziewczyny i przysiadł się do stolika - W sumie zacznę może tak prosto z mostu, ale opowiesz mi coś o sobie?
Rozmowa, która na początku się nie kleiła, po dłuższym czasie nabierała rumieńców. Oboje czuli się swobodnie w swoim towarzystwie, o czym mogło świadczyć wspólne siedzenie w autobusie. Na treningu jednak nie było tak dobrze, bo zawodnicy prawie w ogóle nie schodzili z boiska, ale za to Oliwia mogła spokojnie porozmawiać z Julią.
- Dużo się tutaj wydarzyło - zaczęła tajemniczo.
- To znaczy?
- Dorosłam, czuję, że wrócę zupełnie inna do Polski. Przed wyjazdem dopiero co obiecałam Łasce, że o nim nie zapomnę, a teraz... Już nic dla mnie nie znaczy - westchnęła statystyczka.
- Jeśli dobrze ci z Bartkiem i jesteś szczęśliwa, to nie myśl o innych. Widać, że on cię kocha. Nie trać czasu na kogoś, kto już raz zawalił.
- Tak myślisz? - zagryzła wargę - Podoba mi się to, jak teraz żyję. Nareszcie robię to co lubię z ludźmi, których uwielbiam. Jeszcze dzisiaj gramy najważniejszy mecz. To jedyna dobra okazja, żeby pokazać Mattowi, gdzie jest jego miejsce.
- Zobaczysz, skopiemy ich. Wierzę w to, mamy dobrą formę! - Julia uśmiechnęła się szeroko.
- A skąd ty o tym wiesz? - Oliwia zapytała podejrzliwie.
- Myślisz, że co robiłam, kiedy padał deszcz? Raczej, że oglądałam mecze...
- Ale jest taki jeden, który przyciągnął twoją uwagę, nie? - Oliwia kiwnęła głową w stronę Michała.
- Przyciągnął ją już jakiś czas temu, przecież wiesz. A teraz po prostu korzystam, że wreszcie mogę go poznać - wzruszyła ramionami Julia, niby jakby jej to nie obchodziło, a w środku ściskało ją w żołądku, bo była zachwycona siatkarzem - Dobra, chyba się zakochałam.
- Wiedziałam! Wystarczyło jedno spotkanie! - klasnęła w dłonie Oliwia - Już widzę was w ładnym domu, z tarasem, zachód słońca, wino i te sprawy.
- Przestań, działasz mi na wyobraźnię - trzepnęła lekko przyjaciółkę w ramię ze śmiechem, chociaż w głębi serca właśnie na to czekała. To byłby idealnie spędzony czas - z mężczyzną u boku.
- Wchodzimy zaraz na halę - Anastasi krzyknął do chłopaków i zwrócił się do Oliwii - Możesz już wejść, zobacz, czy Julia dotarła.
- Dziękuję, trenerze - dziewczyna uśmiechnęła się do mężczyzny i pchnęła drzwi prowadzące do areny.
Musiała minąć Amerykanów, żeby dotrzeć do miejsca, w którym siedziała przyjaciółka. Zobaczyła Andersona, który w skupieniu siedział z głową spuszczoną do dołu.
- I jak ci się podoba? - zapytała Julię.
- Cholera, tu jest pięknie. Kocham cię, wiesz o tym? - ucałowała przyjaciółkę w policzek, rozglądając się z iskrami w oczach po hali.
- Masz zedrzeć gardło, jasne? Ja już muszę iść, wezmę coś na uspokojenie, bo zaraz mnie od środka rozpierdoli...
- Spokojnie, bądź dobrej myśli. Powodzenia!
I wróciła do stolika statystyków. Kibice bułgarscy postanowili zaszczycić ich swoją obecnością nawet dzisiaj, ale nie potrafili zagłuszyć Polaków. Nic dziwnego, nas nie da się przebić. Przed samym początkowym gwizdkiem Kurek podbiegł dyskretnie do Oliwii i pocałował ją, żeby się nie martwiła. I rzeczywiście tak się stało, bo z każdą kolejną wygraną akcją dziewczyna była mniej nerwowa. Najgorzej jest przed meczem - nigdy nie wiadomo, w jakiej dyspozycji jest przeciwnik, jaką ma taktykę. Teraz to wszystko się wyjaśniło - wygrany pierwszy set!
W drugim Amerykanie przycisnęli, co pociągnęło za sobą zdarty z nerwów lakier do paznokci i kilka siwych włosów na głowie. Z tych emocji Oliwia nie potrafiła nawet dopingować kolegów, podpowiedzieć czegoś - nie ważne jak wygrali tego drugiego seta, ważne, że wygrali.
Trzeci był już zupełnie pod dyktando Polaków. Oni prowadzili grę, oni robili z piłką co chcieli. Amerykanie stojący w kwadracie (z Andersonem na czele) bili im brawo. Byli coraz bliżej zwycięstwa. Jeszcze tylko zagrywka Stanleya, jeszcze tylko jeden punkt!
Przestrzelił! Oliwia rzuciła się bratu i Mieszkowi w ramiona, po czym wspólnie wybiegli na boisko. W euforii skakali po nim jak małe dzieci, które dostały ulubioną zabawkę pod choinkę. Ale to nie były święta, to był finał Ligi Światowej. Wygrali złoto, na przekór całej krytyce i niedowiarkom. Są mistrzami świata!
Winiarski wylądował w ramionach Julii, która lekko zaskoczona, ale cała czerwona od krzyku i radości tuliła go za szyję. Oliwia dopadła Bartka i nie mogąc wydusić z siebie słowa pozwoliła mu się podnieść i okręcić wokół osi.
- Kubiak, mordeczko moja! - statystyczka wycałowała spocone policzki przyjmującego.
- Mówiłem, że wygramy? Mówiłem, kurwa?
Dziewczyna usiadła na krzesełku trenera, który skakał razem z chłopakami pod siatką i przymknęła oczy. Mogła uznać ten dzień za jeden z piękniejszych w jej życiu.
- Gratuluję - niski głos zmusił ją do otwarcia powiek, czego nie chciała robić. Była pewna, że to Matthew.
- Dziękuję.
- Zobaczymy się w Kazaniu? - zapytał z nutką nadziei w głosie.
- Kto wie... Zobaczymy - posłała mu wymuszony uśmiech, po czym wyminęła go zwinnie, lądując w ramionach Kurka.
Dla niej liczyło się to co jest tu i teraz. Była szczęśliwa, mając mężczyznę takiego jak Bartek obok siebie. To samo chyba czuła Julia, z tym, że wybrała Winiarskiego. I to był chyba najlepszy wybór jej życia.
***
Króciutki, ale bardzo chciałam już zakończyć LŚ i móc iść dalej - nie, to nie jest koniec :) Mam już pewną koncepcję na dalej, ale zobaczymy jak będzie. Niestety teraz piszę tylko i wyłącznie po nocach i tak będzie też w roku szkolnym, więc proszę o wyrozumiałość.
P.S. Jula, podoba się? Wiem, że ten wieczór na tarasie z Winiarem byłby idealny.
Pozdrawiam.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

IX CLEANING

Kolejny przystanek wielkiej Ligi Światowej określono tytułem "Bułgarzy", co mówiło samo za siebie. Gramy u nich, będą ich kibice, ich hala. Na pewno trzeba będzie nastawić się na szalejącego Sokolova i Aleksieva. Na pierwszy rzut oka mają przewagę, ale cóż tu mówić o jakiejkolwiek przewadze, gdy ma się drużynę na takim poziomie, jak reprezentacja Polski? Statystycy mieli nadzieję, że rozgryźli taktykę gospodarzy, a Andrea wierzył w chłopaków.
Ale żeby temu przedwczesnemu entuzjazmowi dać kres, trener już od wczorajszego dnia dał w kość chłopakom. Z resztą nie tylko im, bo sztab nie miał lżej - fizjoterapeuci jak zwykle mieli pełne ręce roboty z obolałymi ciałami siatkarzy, więc Olek nawet nie zamykał drzwi od pokoju, a gracze czekali na swoją kolej na korytarzu.
Zamknięte drzwi w pokoju numer 32 świadczyły o współpracy dwóch żywiołów. Oskar z Oliwią pracowali razem w jednym pokoju, łącząc statystyki i obliczając średnie, kątem oka oglądając mecze przeciwników. Totalne zboczenie zawodowe można by rzec.
Oskar dostrzegł pozytywy pracowania z siostrą. Ona rozumiała go i znała przecież jak nikt inny, dodatkowo była pracowita i wytrwała. Dużo bardziej niż on, gdyż pomimo pochłoniętych w mgnieniu oka trzech tigerów leżał na łóżku i ledwo co widział ekran komputera spod ciężkich powiek.
A była dopiero w pół do pierwszej.
Oliwia zupełnie przeciwnie - wspomogła się tylko i wyłącznie saszetką kawy błyskawicznej zwiniętą z kolacji. Odetchnęła ciężko, zamykając laptopa i spojrzała z politowaniem na brata.
- Wyglądasz jak wrak człowieka.
- A ty jak zombie - odparował Oskar sennym głosem.
- Ty jeszcze gorzej, jak najbardziej leniwy i zmęczony życiem leniwiec w całej puszczy amazońskiej - dziewczyna sama nie wiedziała co mówi, plątając się w poszukiwaniach najgorszego wyzwiska.
- Co ty pieprzysz w ogóle? - Kaczmarczyk roześmiał się głośno, wstając z łóżka siostry - Rano zaniosę statystyki Andrei, teraz już mi się nie chce.
- Bo jesteś leniwcem, powiedziałam ci dopiero - wystawiła język bratu, chwytając laptopa pod pachę - Idź już, ja mu zaniosę.
- Ale potem od razu umyj ząbki, paciorek i spać, jasne?
- Tak jest, panie poruczniku.
I w sumie nie do końca wyszło tak jak obiecała bratu. Anastasi podziękował serdecznie i powiedział, że taka współpracownica jest skarbem w tej drużynie. Ucieszona Oliwia wróciła do pokoju nie patrząc nawet w lustro, gdyż to mogłoby skutkować załamaniem nerwowym (włosy pokręciły się i bardziej przypominały fryzurę Mowgliego z Księgi Dżungli, podkrążone oczy i rozmazany ze śmiechu tusz również nie były zbytnio atrakcyjne) i skierowała się pod prysznic. Ciepłe strużki wody relaksowały jej ciało i pozwoliły odpocząć po ciężkim fizycznie, jak i psychicznie dniu. Znosiła wszystko - śniadanie z Andersonem, który nie patrzył na nią już tak wrogo, zepsucie się autobusu w drodze na trening, a nawet to, że laptopa szlag trafił i zamiast posłusznie działać, wolał resetować się dwa razy pod rząd. Żeby się trochę odstresować postanowiła wrócić choć na chwilę do swojej starej (a w sumie wciąż aktualnej) miłości - siatkówki - i poodbijała trochę z Igłą. Ku jego ogromnej radości obiecała mu, że pomyśli o powrocie do tego sportu. Zmęczona związała włosy w koczka i ubrała szeroką koszulkę Jastrzębskiego Węgla i udała się na balkon, po drodze zbierając utęsknione papierosy. Nocna Sofia była nawet do zniesienia, szczególnie kiedy tyle aut jeździło po ulicach i oświetlały swoimi lampami ściany budynków. Temperatura nie była już tak wysoka, powietrze przerzedzał chłodny wiatr. Jedyne co mogło przeszkadzać w tym cichym, romantycznym wieczorze sam na sam była głośna muzyka pokój dalej.
Świętujący wygrany męcz Amerykanie byli bardzo nieprzyzwoicie głośni. Co tym bardziej wprawiło w zdumienie dziewczynę, bo co na to trener? Strzepała popiół z końcówki papierosa, gdy na balkon obok wyszedł Lotman. Nieco wstawiony.
- I wanna scream, and shout and let it all out! - wyginał się w rytm popowej piosenki co zapewne miało być tańcem, a gdy dostrzegł siedzącą po ciemku dziewczynę, trochę zluzował i ucichł. Zawisł na barierce z butelką w dłoni.
- Ty jesteś Oliwia, tak?
- Mhm - mruknęła dziewczyna, wypuszczając dym w stronę mężczyzny - Matthew już mnie obgadał?
- No coś tam wspomniał... - wybełkotał zmieszany i wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny - Paul, ten mądrzejszy w tej przyjaźni.
- Oliwia - uścisnęła rękę, mierząc wzrokiem przyjmującego - Miło, że pamięta moje imię.
- Trudno byłoby zapomnieć... - Lotman uśmiechnął się pod nosem, ale dziewczyna nie odwzajemniła tego. Nie śmieszyło jej nic związanego z tym tematem, ale nie można się temu dziwić.
- Jak impreza? - zmieniła temat Liwia, zrzucając niedopałek za balkon.
- W porządku, możesz wpaść jeśli chcesz.
- Raczej nie skorzystam, ale dzięki - odparła bez emocji, wyprostowała się i skierowała w stronę drzwi - Przepraszam, ale chyba już pójdę spać, bawcie się dalej.
- Jasne, rozumiem - zawiedziony Paul kiwnął głową - Co do Matta, to już zdążyłem go opierdolić. I to nie twoja wina, że zachował się jak szczeniak. W przeszłości ktoś zrobił mu to samo i...
- Paul - Oliwia skrzyżowała ręce na piersiach - Nie tłumacz się za niego, nie ma potrzeby.
Smutek bijący od dziewczyny aż zmroził Amerykanina. Zaczął myśleć trochę trzeźwiej.Teraz tym bardziej miał ochotę uderzyć Andersona. Nie mieściło mu się to w głowie, że skrzywdził tą kobietę.
- Wstyd mi za niego i tyle - podrapał się po głowie - Okej, nie zatrzymuję cię, dobranoc. Postaramy się być ciszej.
- Dzięki, miło było poznać - uśmiechnęła się wymuszenie i odprowadziła wzrokiem sylwetkę siatkarza.
O czym do cholery mówił Lotman? Co w przeszłości przeżył Anderson? Gdy gracz wchodził do środka, ta krzyknęła za nim:
- Paul! - mężczyzna odwrócił się - Powiesz mi co się stało Mattowi?
- Innym razem, okej?
Dziewczyna pokiwała głową i wróciła do pokoju. Upragnione, miękkie łóżko czekało na nią i przyjęło ją z otwartymi rękami. Całe szczęście, że była zmęczona, bo czuła, że musi dowiedzieć się czegoś więcej na temat Metju. Inaczej nie da jej to spokoju.

- Oliwia? Jezus, ty jeszcze śpisz?! - Bartek wpadł do pokoju, gdzie zastał dziewczynę zakopaną w morzu pościeli.
- Która godzina? - przetarła oczy, biorąc telefon do ręki. Dziewiąta! - Kurwa mać, nie zdążę!
- Spoko, to tylko śniadanie. Ubieraj się, poczekam na ciebie - siatkarz puścił jej oko, siadając na skraju łóżka.
- Bartuś, pomocy - ekstremalnie szybko kobieta dobiegła do szafy, wyciągając z niej dwie bluzki. Nawet nie zauważyła, że chłopak uśmiechnął się szeroko na to, jak go nazywała - Tą czy tą?
- Tą różową, ma większy dekolt. Dobra, żartowałem! Ładnie ci w niej było, jak pierwszy raz cię zobaczyłem.
Dziewczyna spojrzała na Bartka, który cholernie zdziwił ją tą opinią. I jednocześnie zapunktował tym. Niewiele się zastanawiając zdjęła bluzkę od piżamy i ubrała tą, którą wybrał Kurek. W mgnieniu oka założyła też spodenki i zawiązała buty sportowe.
Kuraś wstał i podszedł do drzwi. Oparł się o drewno, myśląc intensywnie. Zacisnął pięści, bo czuł, że teraz jest ten moment, że musi coś zrobić z tą relacją między nimi. Problem był tylko z początkiem.
- Ugryzłbym się w język, ale dłużej nie wytrzymam. Oliwia?
- No? - uniosła głowę z uśmiechem.
- Ej, wszyscy zbiórka na dole! - głos, który przypominał głos Olka Recydywisty urwał Bartkowi cały wątek. Zrezygnowany gracz miał ochotę rzucić (się na Oliwię) wszystko w cholerę i zapomnieć o całym świecie.
- Wyglądasz jeszcze lepiej, niż się mogłem spodziewać.
- Bez twojej pomocy nie udałoby mi się! - dziewczyna musnęła wargami nieco szorstki policzek przyjmującego i z uśmiechem wypchnęła Bartka za drzwi - Chodź, bo nas wołają.
Gdyby nie to, że chłopak jest najlepszym polskim siatkarzem, to mógłby zostać aktorem. Nawet teraz, kiedy rozrywało mu się serce, potrafił tak od niechcenia zarzucić ramię na barki dziewczyny i przytulić ją mocno. Po "przyjacielsku".
Rozdzielili się w stołówce, mimo wielkiej niechęci chłopaka. Oliwia zrobiła sobie płatki z mlekiem i czekała na kawę z ekspresu, szukając wolnego stolika lub towarzystwa, do którego może się dosiąść. Spostrzegła machającego do niej Igłę i Kubiaka, który siedział obok i pił kakao.
- Rusałeczka nasza! - Michał wyprostował się i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Umówiliście się razem z Bartmanem? Weź daj sobie siana, Dziku.
- Spoko spoko, dawno miał kontakt z kobietą, ba! Dawno jakąkolwiek widział... - Oliwia prawie zakrztusiła się mlekiem po tym docinku Igły.
- A tyś Iwonę widział! Nawet nie chcę myśleć co będzie, jak wreszcie się spotkacie, oby Seba nic nie słyszał.
- Jedziemy kulturalnie do Wałbrzycha, jakbyś chciał wiedzieć - Igła wyjaśnił spokojnie koledze, zwracając się do Oliwii - A ty młoda szykuj się na sezon w Asseco Resovii.
- A kto ze mną, przepraszam bardzo, konsultował cokolwiek? - zapytała, pochylając się z kubkiem kawy nad stolikiem - Może ja mam inne plany?
- No właśnie, może ona chce do Jastrzębia? - Michał uśmiechnął się szeroko.
- Nie nie nie, ja ją widzę u nas na Podpromiu - pokręcił głową Krzysiek - A teraz tak serio mówiąc, to masz jakieś plany na sezon klubowy?
- W sumie nie wiem, nieoficjalnie rozmawiałam już z pewnym klubem, ale w związku z ostatnimi wydarzeniami ich propozycja się ode mnie oddaliła - dziewczyna spojrzała na Kubiaka - Mówiłeś mu?
Zawodnik z Wałcza pokręcił głową z poważną miną.
- O czym? - Igła zmarszczył brwi.
- O moim hm... Złym ulokowaniu uczuć względem pana Andersona.
- Że co? - Ignaczak roześmiał się - Mówcie mi wszystko, szybko!
- Ale co tu jest do gadania, stary. Skurwiel wykorzystał Liwię i już - prychnął zirytowany Kubiak, patrząc na dziewczynę uważnie.
- Czy ja wiem czy skurwiel, może miał w tym jakiś cel... - statystyk zamyśliła się, opierając dłonie o nadgarstki - Lotman mi mówił, że mści się za coś z przeszłości.
- Kurwa, ale to nie zmienia faktu, że zachował się jak dupek! A ty go będziesz po tym bronić? Syndrom ofiary ci się włącza?! - wybuchnął przyjmujący.
- Wyluzuj, ej. Cała stołówka nas słyszy - Ignaczak klepnął kolegę w plecy - Nie wiem wszystkiego w tej sprawie, ale na moje oko nie zrobiłby tego tak po prostu.
- No właśnie, nie wiesz wszystkiego! - obruszył się Michał.
- A ty wiesz? - syknęła Oliwia w stronę siatkarza - Uspokój się, bo denerwujesz się bardziej niż ja.
- Dobrze, że Bartek nie wie, bo wtedy dopiero by się działo - Krzysiek uśmiechnął się w stronę Kurka zajętego rozmową z Nowakowskim, wstając powoli od stolika - Najlepszą odpowiedzią na to wszystko będzie złoto, co nie Misiu?
- A jak! - wyszczerzył się od ucha do ucha Kubiak.
- Kocham was, naprawdę. Ale na razie nikomu ani słówka, jasne? - Oliwia ostrzegła chłopaków krótkim spojrzeniem, a gdy ci się zgodzili, wyszli z całą drużyną ze stołówki.

- Wiecie, że dzisiaj mamy ważny dzień i nie będę tego powtarzał po raz setny. Walczymy o najwyższy cel. Nie mamy dziewiętnastu lat, to nie są finały młodzików, nie gramy o czapkę śliwek. Wierzę w was, a wy uwierzcie w waszą moc i umiejętności. Pozwólcie robić waszym ciałom to, co trenowaliśmy tak długo - wszyscy stali w kółku słuchając uważnie przedmeczowej mowy Anastasiego, ze skupieniem obserwując trenera - Chłopcy i nie tylko, mam nadzieję, że wrócimy do tej szatni jako zwycięzcy. C'mon, all together!
Wznieśli drużynowy okrzyk, po czym wyszli na boisko z determinacją w sercach. Pierwszy, drugi, trzeci set. Są w finale, mają medal! Oliwia nawet nie wie kiedy, ale zdjęła słuchawkę z ucha, przeskoczyła jak w amoku przez stolik statystyków i bandy reklamowe, biegnąc prosto w ramiona najpierw Zbyszka, później Pawła Zagumnego, żeby na końcu wycałować każdego z osobna. Niestety, jak najszybciej musieli zniknąć w szatni, bo kibicom niezbyt podobał się wynik, przez co postanowili "nagrodzić" polską drużynę butelkami, zapalniczkami i gwizdami. Kultura w Bułgarii pozostawia wiele do życzenia, ale nikt z reprezentacji się tym nie przejmował. W końcu to oni byli w finale Ligi Światowej, tak?
- Czy to jest ta drużyna, która wygrała? WYGRAŁA? - szalony Ignaczak biegał wśród kolegów z kamerą i machał koszulką.
Wszyscy w szampańskich nastrojach wpakowali się do busa, niemniej zadowoleni wparowali do hotelu i równie zmęczeni padli na łóżka jak trupy. Jedyny Bartek, który nie mógł dopaść Oliwii i normalnie z nią porozmawiać nie wiedział, czy iść teraz do niej. Wiedział o wszystkim, o tym, co zrobił jej Matt. Kubiak powiedział mu o tym, żeby tym bardziej pobudzić go przed meczem z USA. I zadziałało, bo miał ochotę rozpieprzyć ich pokój na drobne kawałki.
Zacisnął pięści i wyszedł z pokoju, gdy na korytarzu zauważył Oliwię, rozmawiającą z Andersonem. Przed jej pokojem.
- Idź stąd.
- To był impuls, rozumiesz? Nie wiem co mną kierowało wtedy, nie myślałem racjonalnie. Uwierz mi, proszę! - trzymał jej dłoń, gdy ta oparta o drzwi swojego pokoju wyglądała, jakby w ogóle mu nie wierzyła.
- Posłuchaj, może nie psuj mi tego dnia i pogratuluj wygranej, co?
- Gratuluję - wyszeptał i pogładził jej policzek wierzchem palców.
- A teraz wracaj do pokoju i nie pokazuj mi się na oczy, to nie jest ten moment, w którym ci wybaczę.
- Paul miał z tobą porozmawiać.
- Powiedzmy, że rozmawiał, ale to niczego nie zmieniło, Matt. Odejdź.
Anderson westchnął głęboko i powoli wypuścił jej dłoń ze swoich rąk. Ze spuszczoną głową wycofywał się w stronę skrzydła Amerykanów.
- Żałuję tego i będę tego żałował jeszcze długo.
Dziewczyna spuściła głowę, a gracz wrócił do apartamentu. Wtedy postanowił wkroczyć Bartek. W szybkim tempie znalazł się obok niej, po czym otworzył drzwi i skierował ją do środka.
- Oliwka, wiem o wszystkim - szepnął, przyciągając ją do siebie - i nie zostawię cię samej.
- Nikt z was mnie tu nie zostawi, prawda? - wydusiła z siebie, pomiędzy głośnym zanoszeniem się od płaczu.
- W życiu.
- Ale ja sama muszę sobie z tym poradzić. Chcę cię przeprosić.
- Za co? - zdziwił się Kurek, sadzając ją sobie na kolanach.
- Że nie potrafiłam zobaczyć, że mnie kochasz. Że robisz dla mnie wszystko, że zawsze jesteś obok. Nawet teraz, kiedy ledwo co spałam z...
- Cicho, nic już nie mów - oparł jej głowę o swój bark, gładząc ją po plecach - Wystarczy mi, jak po prostu będziesz obok, tak jak do tej pory.
- Nie było mnie zawsze - zaparła się dziewczyna ochrypłym głosem.
- A będziesz?
- Teraz, zaraz, jutro, pojutrze, za tydzień, albo czekaj, bo w Warszawie chyba z Oskarem jeszcze mieszkam także...
- Wariatko, to było pytanie retoryczne.
Bartek ujął głowę dziewczyny w dłonie i pocałował ją, wreszcie. Czuł się jak nigdy jeszcze w życiu, gdy trzymał swój przyszły cały świat na kolanach. A dziewczyna wiedziała, że jest bezpieczna.

***
I KIEROWCA WSTAŁ I ZACZĄŁ KLASKAĆ :D Dodaję kolejny teraz, gdyż później zaczynam próby i wyjeżdżam za granicę. A potem szkoła, także no. Pisany trochę po nocy, trochę pod wpływem, ale nie jest źle chyba, prawda?
Pozdrawiam.

wtorek, 30 lipca 2013

VIII HURT

Love will not betray you
Dismay or enslave you; it will set you free
Be more like the man you were made to be*

Jest bardzo dobrze, można by powiedzieć, że idealnie. Przed reprezentacją mecz z Kubą, wszyscy wzajemnie pobudzają się do walki. Współpracują - są po prostu drużyną. Wiedzą, że każdy jest tutaj w jednym celu i będą walczyć do końca, wspólnie. Wtedy będą nie do zatrzymania.
Ostatnio oprócz pracy Oliwia myślała częściej o Matt'cie. Po ich wspólnym spacerze dobrze poznała przyjmującego. Cholera, imponował jej swoim spokojem na boisku i wyluzowaniem poza nim, był troskliwy, czuły. Czasem olewał ją, ale to było w pewien sposób erotyczne.
To trochę nierealne, żeby być tak doskonałym, ale... po co na siłę szukać wad? Kurek również troszczył się, żeby ubrała bluzę, kiedy pada. Żeby wypiła rano kawę, bo później "chodzi jak trup i pyskuje". Albo pilnuje, żeby często się śmiała - z tym akurat najlepiej mu wychodzi. Stara się zrobić wszystko, żeby spojrzała na niego inaczej niż na przyjaciela. Anderson jednak przysłonił jej oczy, oślepił ją totalnie.
Nawet teraz, o godzinie 22 siedząc na tarasie nie mogła wyrzucić z głowy jego uśmiechu i błyszczących oczu. Głupio uśmiechała się do siebie na samo przypomnienie pocałunku, którym pożegnał ją w czwartek. Dzisiaj mamy sobotę, a Oliwia czuje jego perfumy w nozdrzach.
W ogóle jakoś tak cieplej jej się zrobiło. Możliwe, że to było spowodowane tym, że Amerykanin, który pojawił się obok ni stąd ni zowąd zarzucił jej swoją bluzę na ramiona. Uniosła głowę do góry, gdzie napotkała tajemniczą twarz przyjmującego.
- Włamywacz z ciebie.
- Nieprawda, drzwi były otwarte - bronił się Matthew, z półuśmieszkiem - Zimno ci jeszcze?
- Bardzo, prawie zamarzam! - na te słowa Amerykanin mocno przywarł swoimi wargami do malinowych ust dziewczyny, przyprawiając ją o ciarki na ciele. Po odsunięciu się, dodała - Już trochę mniej.
- To nie do pomyślenia, zaraz coś na to poradzimy.
Szepnął jej wprost do ucha, po czym swoimi muśnięciami jej chłodnej szyi zachęcił ją do powrotu do środka. Dosłownie potykając się o próg wpadli z chichotem do pokoju, pozbywając się zupełnie zbędnych ubrań. Chwilę potem leżała na łóżku, a Matt oparty o dłonie całował ją namiętnie, delikatnie przygryzając jej dolną wargę. Była taka niebanalnie piękna i nieświadoma, kiedy oświetlona przez księżyc mrużyła błękitne oczy.
Wyglądali jak zakochani nastolatkowie w amerykańskim filmie, który rankiem miał się skończyć.

I skończył się.
Oliwia otworzyła oczy, przecierając je wierzchem dłoni - godzina siódma. Obróciła się w stronę, po której powinien leżeć jej zupełnie nagi American Dream, ale nie było go tam. Marszcząc brwi rozglądnęła się choćby za małą karteczką, na której mógł napisać coś w stylu "kocham Cię, wyszedłem na trening", ale nie. Zero wiadomości.
Została totalnie wykorzystana i olana, jak pierwsza lepsza dziewczyna, która nic dla niego nie znaczyła.
Dziewczyna oparła głowę o dłonie i nie mogąc już walczyć z bólem w sercu czuła płynące po policzkach łzy. Nigdy, przenigdy nie potraktowano jej gorzej.
W obozie wroga, czyli pokoju reprezentacji USA pojawił się Anderson, trochę za głośno zatrzaskując drzwi.
- Tak szybko wróciłeś? Poszła na trening czy coś? - Lotman uniósł zaspaną twarz znad poduszki i spojrzał na przyjaciela, który kładł się na łóżko obok.
- Nie, śpi.
Chłodny ton Matta jedynie powiększył znak zapytania stojący w głowie Resoviaka.
- Zostawiłeś ją tak?
Matthew wzruszył ramionami.
- Nawet nie napisałeś wiadomości, nic?! - Paul aż usiadł, z niedowierzaniem kręcąc głową - Kurwa, nie spodziewałem się tego po tobie, stary.
- Czy to przypadkiem nie moja sprawa co robię, gdzie, z kim i jak? - Anderson znudzonym głosem zbył przyjaciela - Moja. Więc daj mi spać, bo trening o dziesiątej.
- Nie wiem, co się z tobą stało, ale jeśli to jakiś odwet za Jessicę, to wybrałeś nieodpowiednią osobę.
- Jessica to skończona sprawa, mówiłem, żebyśmy o tym nie rozmawiali.
- A jednak dalej nie pogodziłeś się z tym, że cię zdradziła - zauważył sprytnie rzeszowski gracz.
- Dlaczego tak się o nią martwisz? - Matt zmienił temat i zmarszczył brwi, nakrywając się kołdrą.
- Nie wygląda na pustą, jest ładna i sympatyczna. Chyba cię do końca pojebało... - Lotman położył się, patrząc w sufit.
- Dzięki, zawsze mogłem na ciebie liczyć, Paulie.

- Nie będę tak siedzieć, kurwa, nie będę! - uderzyła pięścią w szafkę obok łóżka i zwlokła się z niego, szybko kierując się pod prysznic.
Ma kilkanaście minut, żeby zejść na dół na śniadanie i pokazać temu dupkowi, że wcale, ale to WCALE się nim nie przejmuje. Oleje go bardziej, niż może mu się zdawać. Jeszcze nie była pewna, czy da radę, bo bliżej było jej w tym momencie do załamania nerwowego, ale powtarzała sobie, że będzie okej.
Założyła ładne, dopasowane dresy i koszulkę reprezentacyjną, wysuszyła włosy. Wychodząc z łazienki zobaczyła Zbyszka, siedzącego na łóżku.
- Och ty nasza rusałko poranna, gwiazdo polarna! A ja taki nieuczesany... - przeczesał bujne włosy, śląc dziewczynie szeroki uśmiech.
- Schowaj te tanie podrywy do kieszeni. Nie wierzę, że Asia na to poleciała.
- A jednak! Obiecaj mi, że jak nam się nie uda, to przyjmiesz mnie pod swój dach - z proszącą miną skrzyżował ręce za głową i położył się.
- Co ty taki uczuciowy jesteś? Oszalałeś?
- Nie, po prostu taki ładny dzień mamy - zamachnął się niebezpiecznie ręką, wskazując na okno, a następnie przenosząc wzrok na dziewczynę - Piękna, jak zwykle.
- Kocham cię Bartman, ale chodź już na śniadanie. Zjesz, to może i ci się w główce poprzestawia - przegoniła atakującego z łóżka i mimo jęków i stanowczych protestów udało jej się go wypchnąć z pokoju.
Kochany był, kiedy nieświadomie pomagał jej nie myśleć o tym pieprzonym Andersonie.
Zjadła tylko pomarańczę i popiła ją napojem energetycznym zabranym Oskarowi. Gdyby wzrok mógł zabijać, Amerykanin leżałby dawno nieżywy. Dostrzegł to Bartek.- jedyny, który dotrzymywał jej towarzystwa w najdalszym kącie sali. I kończył jajecznicę.
- Nie wnikam, ale nie masz wyjściowej miny dzisiaj... - Oliwia zacisnęła usta w cienkie kreski i zmroziła wzrokiem Kurka - Dobra, źle się wyraziłem. Coś się stało?
- Nie. Kobiece sprawy - ucięła krótko, nie spuszczając wzroku z Matta. Sam obserwowany posłał jej kilka niezbyt ucieszonych spojrzeń, które tylko wzmogły jej nienawiść do niego.
- Okej, zostawiam, ale zjedz coś. Dzisiaj mecz, dużo nerwów...
- Jasne - wstała gwałtownie z miejsca - Idę po sernika.
Chyba jeszcze nigdy tak pewnie nie stąpała po ziemi przechodząc obok zaspanego Andersona. Gdy wracała, pochyliła się nad stolikiem, przy którym siedział Holmes, Holt i Matt, i powiedziała z przekąsem:
- Nie wyspałeś się? Ja wręcz przeciwnie.
I uśmiechnęła się szeroko do zgromadzonych, po czym wróciła na miejsce do Bartka.
Sześć godzin później byli już na hali, gdzie mieli rozegrać mecz z Kubą. Zgromadziło się sporo polskich kibiców, co dodatkowo zmotywowało chłopaków do wygranej. Rozgrzewali się na boisku w skupieniu.
Sam mecz był w pewnych momentach ciężki, ponieważ mimo zmęczenia trzeba było ciągnąć grę i nie pozwolić na serię punktów dla przeciwnika. Gdyby Kubańczycy się rozegrali, trudno byłoby przerwać im dobrą passę. Atomowe pipe'y Kurka, as Ruciaka i świetne przesunięte krótkie pary Kosok-Nowakowski oddaliły jednak marzenia Kuby o awansie do półfinału. Po końcowym gwizdku i z wynikiem 3:1 można było odetchnąć z ulgą i cieszyć się z wygranej.
- Brawo, chłopaki! Teraz tylko wykośmy Bułgarów i będzie z górki - Oliwia usiadła obok Piotrka i podała mu wodę.
- Jakie prognozy w innych obozach? - Kubiak spoglądnął kątem oka na statystyczkę, zbierając torby.
Dziewczyna dotrzymała mu kroku, a po chwili dołączył się i Żygadło.
- Włochy spadają, ale za to USA rośnie w siłę. Przewidujemy, że jutro wygrają i wejdą do strefy medalowej - odpowiedziała Oliwia obojętnie - Spoko, grajcie tak jak dziś i nie będą mieli szans.
- Chcesz skopać tyłek Metju? Kryzys w związku? - Łukasz zagryzł wargę, powstrzymując uśmiech.
- Jaki związek, skarbie... - pokręciła głową, rozwiewając wszelkie plotki - Chyba radziecki.
- To dobrze, bo Możdżon mówił, że po konferencji było gorąco.
- Kubiak, Marcin był na konferencji? - Oliwia zatrzymała się przed autobusem z wielkimi oczami, przepuszczając Ziomka do wejścia.
- Był, tylko siedział z tyłu.
- Kurwa, przecież on to zrobił specjalnie! Chciał zobaczyć coś między mną, a Andersonem i potem rozpuścić plotki, że zdradzam zespół!
- A tam zdradzasz, ja się nie obrażę...
- Nie żartuj, bo ja mówię poważnie. O co mu chodzi? Chce mnie udupić, czy jak?
- Boże święty, nie przejmuj się. Coś mu odjebało i tyle, czasem z nudów szuka zaczepki - Michał wzruszył ramionami - Na szczęście trenerzy sceptycznie do tego podchodzą, przecież wiesz, że Andrea ci ufa.
- Sam pozwolił mi zostać z tym... - urwała, zaciskając zęby.
- Co się stało? Zrobił ci coś? - Kubiak wyprostował się z poważną miną - Liwia, mów szybko.
- Nic, trochę się zagalopowaliśmy i się ze mną przespał. A potem zostawił, wychodząc bez wiadomości - zacisnęła pięści, chowając je szybko do kieszeni - Ale spoko, sama chciałam.
- No nie wierzę... Nie obwiniaj się, mała - położył jej dłoń na ramieniu i dodał, jakby od niechcenia - Możemy go obić, jak chcesz.
- Obejdzie się bez tego. Wygrajcie jutro i skopcie ich w finale.
- Się robi, szefowo. Chodź, jedziemy - odpowiedział wesoło Kubiak i przepuścił ją w drzwiach.
Dziewczyna weszła do autobusu i znalazła Bartka siedzącego na tyłach. Bez słowa usiadła obok, opierając głowę o jego ramię. Mogła do niego zawsze przyjść i przytulić się "niezobowiązująco", nie chciała tego stracić. Ale z drugiej strony nie mogła wiecznie tego robić, bo to było cholernie nie fair. Modliła się tylko, żeby trwało to jak najdłużej.
- Bartuś...
- No?
- Dzięki, że jesteś - powiedziała cicho, tak, żeby nikt nie słyszał, patrząc w siedzenie naprzeciwko. Ten jedynie ucałował ją w czoło, co było najlepszą możliwą odpowiedzią w tym momencie.

***
Krótki. Kolejna gorąca noc = ja nie śpię, czyli piszę rozdział. Zgodnie z życzeniami macie Bartusia, Matt jest ten zły, Lotman jeszcze wróci, Kubiak się pojawia, a niedługo szykuje wielkie love Winiara z...?
Pozdrawiam. I nie łamcie się, że Igły nie ma w składzie na ME. Zobaczymy go za to u nas, na Podpromiu w pełni sił.
*podobno nasz Matthew Anderson zrobił sobie tatuaż z owym napisem, Mumford and Sons - Sigh No More

niedziela, 28 lipca 2013

VII MAGNET

  Dotarli do hotelu w Sofii po półgodzinnej przeprawie przez miasto. Nie zachwycało jakoś szczególnie. Gdyby nie kilka telebimów i flag z napisem "Final Six: World League 2012, Sofia", prawdopodobnie w ogóle nie czuć byłoby siatkarskiej atmosfery.
W holu pięciogwiazdkowego hotelu rozdzielono pokoje.
- Podzielcie się na dwójki i wpiszcie na listę kto z kim jest bo nie chcę ingerować. Jeśli nic się z tamtego roku nie zmieniło to super, jeśli jednak coś to załatwcie to między sobą - Oskar odbierał klucze od recepcjonistki, której co chwila posyłał szerokie uśmiechy i podawał je chłopakom.
- A mogę do Oliwii? - zapytał niespodziewanie Nowakowski, przykuwając tym uwagę zebranych. Jedyną odpowiedzią jaką uzyskał były kpiące rechoty gdzieś między siatkarzami i sam wzrok statystyka, bo sama wspomniana wyżej była zbyt zaabsorbowana zaciętym zamkiem od torby - Dobra, jak już muszę do Kosy...
- Wspaniale. Sztab musi być po drugiej stronie korytarza, bo inne pokoje są zajęte przez reprezentację Kuby - Kaczmarczyk zebrał plik kluczy i rozdał je między resztę osób - Trenerzy do trzydziestki. Olek i doktor Sokal będą w trochę większym pokoju ze względu na sprzęt, więc wy do pokoju nr 29, ja z Mieszkiem 31, a Oliwia ma w pojedynkę. - Oskar wyjątkowo ostro zmierzył wzrokiem środkowego, który wyłapał to i wystawił mu język - Czyli trzydziestka dwójka. Jasne?
Wszyscy pokiwali głowami i ruszyli do swoich pokoi na wczesną siestę.

Siesta w szerszym rozumieniu jest to nic innego niż niebezpieczny niczym rosyjska ruletka hazard rozgrywany w obojętnie którym pokoju, byleby był czysty i przestronny, żeby było gdzie zmieścić conajmniej sześciu dwumetrowych gości. Patrząc pod tym kątem nadawał się albo pokój fizjoterapeutów albo naszej pani statystyk.
Pierwszy odpadł w przedbiegach, bo zaraz po zajęciu apartamentu Łysy Terrorysta rozwalił na środku swoją walizkę z lekarstwami i innymi śmierdzącymi rzeczami, których nikt poza sportowcami nigdy na oczy nie widział. Dlatego Igła, Zagumny, Winiarski i Kurek znaleźli się pod numerem 32, na beżowym dywanie pomiędzy kobiecymi szpargałami. Cisza towarzysząca graczom bynajmniej nie była spowodowana otwartymi szeroko drzwiami do pokoju, a wyjątkowym skupieniem.
- Makao? - zaciekawiona dziewczyna usiadła naprzeciwko drzwi, aby mieć przewiew i zwiesiła się na ramieniu wciąż obrażonego na nią Kurka, w ogóle nie próbującego się z nią pojednać.
Jeśli dalej tak pójdzie, to czuła, że odpuści. I poczeka na jego ruch, bo ma serdecznie dość fochów.
- Gramy w tysiąca  - wyjaśnił spokojnie rozgrywający ze skupieniem godnym chirurga i dodał, unosząc leniwie wzrok znad kart - No ja sto. Bambino?
Bartek roześmiał się na to przezwisko, bo po pierwsze dawno je słyszał, a po drugie już nie był najmłodszy w kadrze. Przydomek jak widać przylepił się do niego jak rzep psiego ogona, ale nikomu to nie przeszkadzało. Bardzo, bardzo chciał móc odezwać się znowu do dziewczyny i usłyszeć jej wesoły ton, ale męska duma kazała mu jeszcze trochę się z nią podroczyć. Nie żeby widok Kaczmarczyk z Andersonem go nie uraził, ale w sumie... Przecież był Bartkiem Kurkiem, asem reprezentacji Polski i mógł o nią walczyć. Na równych zasadach.
- Powiedz jeszcze raz Bambino, to zobaczymy, lisku - Bartek wyjątkowo subtelnie zaakcentował ostatnie słowo, przy okazji wzbudzając śmiech w reszcie grupy.
- Bambino idzie sto dziesięć, conajmniej - odpowiedziała za gracza Oliwia zaglądająca mu w karty, a ten wbił jej delikatnie palce w żebra.
- Duecik gracie? - Igła spojrzał rozbawiony znad swoich kart na droczącą się dwójkę.
- Możecie już się bać, mam tysiąca w jednym paluszku - odparła triumfalnie dziewczyna.
Wtedy usłyszała wibracje swojego telefonu, gdziekolwiek się znajdował. Po agresywnym wysypaniu wszystkich "potrzebnych" rzeczy z torby odnalazła go i odebrała, od razu wychodząc na balkon.
- Oliwia, boże, gdzie Ty jesteś? Wieki się nie widziałyśmy! - dobrze znajomy, wesoły głos z lekkim zawodem przesłuchiwał statystyczkę.
- Przepraszam, znamy się? Och, czy to moja dawna znajoma Julia, która lata po świecie i nie ma dla mnie czasu?
- Pewnie, to ja latam po świecie - syknęła z przekąsem przyjaciółka.
- Wczoraj Paryż, jutro Mediolan, a gdzie jesteśmy dzisiaj? - Oliwia uśmiechnęła się, odpalając papieros i zwiedzając się na metalowej barierce.
- Bułgaria, kochanie.
Z wrażenia aż zakrztusiła się dymem, choć pali nie od dziś. Musiała jechać do innego kraju, żeby spotkać przyjaciółkę na swojej drodze?
- Co ty w ogóle robisz w Bułgarii? Przecież tu nie ma nawet jednego porządnego butiku.
- Miałam sesję do katalogu. A teraz na wakacjach jestem, należy mi się! Powiem ci, że nawet ładnie w tej Rawdzie, kiedyś razem tu przyjedziemy. Pod koniec lipca lecę z powrotem do Stanów, bo robię reklamę dla Calvina Kleina - opowiadała rozemocjonowana.
To było od zawsze jej marzenie, które wreszcie udało jej się spełnić.
- A ty?
- Liga Światowa w jakiejś tam BUŁGARII - specjalnie zaakcentowała ostatnie słowo, przez co w słuchawce usłyszała pisk - Nic ciekawego, Kurek jest na mnie zły, Winiar jest kochany, Bartman w rzeczywistości przeklina więcej niż myślisz, a ja podrywam Andersona. Nudy.
I wtedy fajka upadła jej na płytki balkonu, a schylając się po nią zauważyła kilka balkonów dalej otwarte okno i Justina Timberlake'a włączonego na maksymalną głośność. Czyli już wiadomo, gdzie stacjonuje reprezentacja USA.
- Ty chyba sobie żartujesz, nie wzięłaś mnie ze sobą?! Cholera, całe życie jeździłyśmy razem na wszystkie możliwe mecze, oglądałyśmy powtórki... A teraz tak ze spokojem mi mówisz, że jesteś z siatkarzami 24 godziny na dobę?! - wykrzyczała niemal na jednym tchu, po czym uspokoiła oddech i dodała - Dostaniesz kopa w tyłek, jak cię zobaczę.
- W takim razie pożegnaj się z myślą, że dam ci wejściówki na ćwierćfinał.
Chwila ciszy po drugiej stronie spowodowała wybuch śmiechu u Oliwii, która była bliska temu, by zmusić przyjaciółkę do zerwania kontraktu z agencją modelek i przyjazdu do Sofii. Żeby wszystko było jak dawniej.
- Kocham cię jak siostrę, przecież wiesz.
- Czyli rzucasz w cholerę pracę wśród chudych szkap i widzę cię tu jutro obok mnie?
- Nieee, ewentualnie mogę zostać groupie któregoś z chłopaków - zaśmiała się Julia - W którym hotelu jesteście?
- Pearl Sea - szepnęła Oliwia, jakby wyjawiała wielką tajemnicę, co w sumie nią było. A z tym wiązała się albo wielka katastrofa, albo cudowne spotkanie - Błagam cię tylko, nie zrób mi wstydu przy sztabie i nie piszcz na ich widok.
- Dziewczyno, czasy gimnazjum minęły, teraz będzie subtelny podryw! I wcale nie będzie widać, że uda trzęsą mi się na ich widok - stwierdziła Julia, śmiejąc się głośno w słuchawkę.
Wtem drzwi balkonowe otworzyły się, a zza nich wychylił się Misiek Winiarski:
- Mała, obiad - ruchem głowy przyjmujący pospieszył dziewczynę, na co Oliwia przytaknęła i powoli zakończyła rozmowę.

Pogoda w Sofii w ciągu godziny potrafiła dać się we znaki. Szczególnie, jeśli jest się po wymagającym sezonie w klubie, a następnie leci się do innego kraju, by walczyć o najwyższe cele. Praktycznie bez żadnej większej przerwy. W takich momentach człowiek oczekuje przynajmniej tego małego udogodnienia w postaci przyjemnego, słonecznego dnia. Niestety, reprezentanci krajów biorących udział w Finał Six musieli zadowolić się ulewą, która trwała nieprzerwanie od dwóch godzin. A dopiero co chcieli iść do centrum i trochę pozwiedzać...
Po obiedzie i godzinnej przerwie Polacy zaraz za Amerykanami wyjechali do hali, by odbyć pierwszy trening na obcej ziemi. Większość w ogóle nie nawiązywała kontaktu z otoczeniem, zatapiając się w kapturach ze słuchawkami na uszach. Z boku mogli wyglądać jak nie reprezentacja, bo zamiast głośnych śmiechów i weselnej muzyki puszczanej z bartmanowego boomboxa.
Jednak nie obyło się bez sensacji - Możdżiego dopadła "klątwa faraona" i nie rozstawał się z toaletą, przez co został w hotelu. Ha, szczęściarz, pomyślała 1/3 zgromadzonych.
Oliwia usiadła na wolnym miejscu zaraz za sennym Ignaczakiem, któremu najwidoczniej udzieliła się deszczowa aura i położyła torbę z laptopem na kolanach. Niedługo później zaraz obok niej znalazł się Bartek, który ni stąd, ni zowąd szepnął jedynie "przepraszam", dręcząc spojrzeniem dziewczynę. Ta bez namysłu wtuliła się w bluzę Kurka, który oparł podbródek o jej wilgotne włosy z uśmiechem na twarzy. Jak widać niewiele trzeba człowiekowi do szczęścia. O ile Oliwia traktowała chłopaka jak przyjaciela, o tyle Bartek coraz głębiej zatapiał się w miłości do niej. Nie chciał nawet myśleć co będzie po Lidze Światowej, jak przetrwa tygodnie bez niej. Czy zostanie powołana na Igrzyska? O to nie trzeba się martwić, okręciła sobie cały sztab wokół palca. Przynajmniej tyle, pomyślał.
Na miejscu wszyscy udali się do hali. Skryta w kapturze Oliwia była trudna do znalezienia w tłumie mężczyzn, jednak w budynku dostrzegł ją i dobiegł do niej Andrea Anastasi.
- Przed treningiem jest krótka konferencja z udziałem wszystkich drużyn i kapitanów. Zastąpisz Marcina?
Dziewczyna zwolniła, odgarniając kosmyki włosów z czoła. Trener zaskoczył ją tym pytaniem. Z jednej strony bardzo chciała zobaczyć jak to wygląda oczami kapitana, a z drugiej nie rozumiała jego wyboru.
- Ja? Dlaczego?
- Mógłbym wziąć Michała Winiarskiego, Krzyśka albo i Łukasza, ale sądzę, że kobieta będzie dobrze reprezentować nas na konferencji - uśmiechnął się szeroko, dodając tym samym otuchy statystyczce, która pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Taka zagrywka psychologiczna? Dobrze, w takim razie zgadzam się - powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy, który odwzajemnił trener.
- Zostaw rzeczy w szatni, chłopcy pójdą się rozgrzewać, a my zobaczymy się na korytarzu.  Dziewczyna pokiwała głową, skręcając w wąski korytarz, w którym dopiero co widziała czerwony dres reprezentacyjny. Tak jak obiecała zdjęła bluzę, powierzyła Oskarowi laptopa, chwaląc się przy okazji tym, że będzie na konferencji. Oski udawał obojętnego, ale w środku i tak gotował się, że to nie jego wybrał trener.
Asystenci FIVB przekierowali Andreę i Oliwię do średniej wielkości salki, gdzie były ustawione w półkolu długie stoły dla przedstawicieli zespołów i kilkanaście krzeseł dla fotoreporterów i dziennikarzy. Na swoich miejscach siedzieli już wszyscy pozostali trenerzy i kapitanowie, poczynając od trenera Blackwooda i Wilfredo Leona, na Bernardo Rezende i jego synu kończąc. Anderson wpatrywał się niemrawo w swoją tabliczkę z nazwiskiem, jednak gdy tylko dostrzegł tą samą sylwetkę, która oczarowała go w samolocie i kawiarni, znów czuł ciepło rozchodzące się po ciele. Dziewczyna nie dawała mu spokoju, nieustannie tworzył w głowie idealne zdania, którymi mógłby do niej zagadać. Intrygowała go swoimi niebieskimi, bacznie obserwującymi oczami, wiecznie rumianymi policzkami i uśmiechem, który mógłby oglądać całymi dniami. Uprzejmie pochylała się rozmawiając z Anastasim, uśmiechała się do zdjęć. Była ideałem, wprost chodzącym ideałem.
Oliwia wreszcie oprzytomniała i zobaczyła Matta. Czuła się jak w amoku, błyski fleszy zupełnie ją oślepiły, ale szybko zreflektowała się. Anderson nie dawał jej spokoju, co chwila śląc jej połowiczne uśmieszki. To najbardziej ją nakręcało - zostawianie nutki niedosytu, czegoś na później. Był taki tajemniczy, jak z innej planety, nie dla każdego.
- Mam nadzieję, że nie rozproszył cię do końca i trzeźwo odpowiesz na pytania.
Oliwia speszyła się, opuszczając głowę. Cholerny Andrea, wszystko wie i widzi.
- Nie wiem o czym mówisz - odparła twardo, aż wzbudziło to wybuch śmiechu u obojga - Chyba zaczynamy.
Rzeczywiście, wszyscy już byli na swoich miejscach. Dziennikarze zgłaszali się i wybierali osobę, której chcą zadać pytanie. Najdłużej odpowiadał oczywiście trener Rezende, rozpływając się nad grą polskiej drużyny i ogólnie wysokim poziomem tegorocznej imprezy. 
Oliwia ze skrzyżowanymi rękami oparta o łokcie słuchała wypowiedzi, kiedy jeden z dziennikarzy nieudolnie próbował wypowiedzieć nazwisko Możdżonek. Co znaczyło, że ma pytanie właśnie do neij.
- Marcin Możdżonek... Jak podoba się pan...i w Sofii? - dziennikarz próbował wybrnąć z sytuacji, w której nie było tabliczki z nazwiskiem Kaczmarczyk, ale to jeszcze nic. Bo przecież zamiast rosłego, dwumetrowego faceta z zarostem na twarzy siedzi tu wysoka, lecz drobniejsza kobieta. 
Wszyscy roześmiali się, a Oliwia pochyliła się nad mikrofonem, odpowiadając:
- Nie jestem aż tak wysoka, proszę pana.
Śmiechy rozległy się ponownie, idąc echem po sali. Dziennikarz zaczerwienił się, a Oliwia kontynuowała.
- Jest dobrze, czujemy się w porządku. Myślę, że szybko się zaklimatyzujemy i rozpoczniemy Final Six zwycięstwem - spokojnie odpowiedziała, rozglądając się po twarzach zgromadzonych.
- Skąd kobieta w kadrze? - zapytał następny dziennikarz.
- Z Warszawy - posłała szeroki uśmiech mężczyźnie, gdy znów dało się słyszeć śmiechy. Na głupie pytania należy odpowiedzieć... głupio. I tyle.
Konferencja minęła około dziesięciu minut później. Wszyscy wstali i zaczęli wychodzić, jednak Anderson nie spieszył się. Wyglądał, jakby tylko czekał na odejście trenera polskiej drużyny. I w istocie tak było. Zgrabnie wyczuł to Anastasi.
- Kilka minut na randkę, ale zaraz widzę cię na hali, zrozumiano?  
- Oczywiście! - Oliwia podziękowała mężczyźnie, który odszedł, a ta oparła się o stolik, przy którym dopiero siedziała. Matt powoli skierował się w stronę dziewczyny, ze skrywanym uśmiechem na twarzy. 
- Witam nową gwiazda ciętej riposty w świecie siatkówki.
- Gwiazda stara, ale dopiero rozbłysła. Dopiero jutro, na czołówkach gazet pewnie dojdzie do mnie, co dzisiaj powiedziałam - uśmiechnęła się lekko zestresowana.
- Nie przedstawiłem się, Matt Anderson. Miło mi cię poznać, wreszcie.
- Oliwia Kaczmarczyk. Też się cieszę - uścisnęła pewnie silną dłoń chłopaka - Muszę iść na trening, więc...
- Rozumiem. Wybierzesz się ze mną na spacer? - przerwał jej Anderson, patrząc jej w oczy. Naprawdę, czuła, że zaraz zemdleje.
- Jasne. Po treningu? 
- Po treningu. Przyjdę po ciebie o... 20? 
- W porządku - uśmiechnęła się widząc, jak rozbawiony do reszty Matthew dręczy ją wzrokiem - O co chodzi? 
- Bo jesteś taka spięta! Trochę luzu, konferencja się skończyła. A ja nie gryzę, chyba, że ktoś chce - poruszał brwiami, śmiejąc się od ucha do ucha.
- Oj, Mati... - westchnęła dziewczyna, spoglądając na zegarek - Naprawdę muszę już iść, Andrea mnie udusi.
- Nie pozwoliłbym na to. W takim razie do zobaczenia - pochylił się niepewnie i lekko musnął jej policzek swoimi wargami. Dziewczyna choć przez chwilę mogła powdychać perfum Matta, które były obłędne. Jak cały on z resztą. Rozpromieniony Anderson opuścił salę bocznym wyjściem.
Szkoda, że oparty o framugę Marcin Możdżonek nie wyglądał na tak zadowolonego, jak ona w tym momencie.


***
Rozmowę Oliwii z Mattem zmieniałam kilka razy, pisałam rozdział o drugiej w nocy, żeby później wstać o dziesiątej i go skończyć. Wreszcie. I teraz będzie problem, bo kogo tu wybrać, Matta czy Bartusia? No właśnie...
Przyjaciółka Julia to realna osoba, tylko pod zmienionym imieniem - pozdrawiam tą, która wie o co chodzi - i też Cię kocham! :)
Czytasz = komentuj. Naprawdę liczę na Wasze opinie.
Pozdrawiam.

piątek, 12 lipca 2013

VI AMERICAN DREAM

Opowiadanie zmienione - pojawienie się narratora, obserwatora, czy jak kto woli - osoby trzeciej.
 
- Dalej... Krzysiek?
- Jestem, psze pani!
- Guma? - Łysy wychylił się w poszukiwaniu sypacza, lecz niedługo jego śledztwo trwało, gdyż Zagumny zamachał mu z ostatniego rządku krzeseł ustawionych w poczekalni lotniska. Fizjoterapeuta wyglądał niezmiernie zabawnie w okularach na nosie i z zeszytem w ręku, przypominając każdemu tą nielubianą "facetkę" z biologii, chemii, polskiego, albo z matematyki. Co kto lubił.
- Dobra, Misiek Winiarski?
- Obecny... - wymruczał cicho Michał zwinięty w embrion zaraz obok Oliwii, po czym sprawdzanie listy obecności się skończyło. Z wynikiem bardzo pozytywnym - zero spóźnień, zero wagarów. Tylko drużyna jakaś taka... zaspana.
- Jak tak dalej pójdzie, to słabo widzę was w choćby półfinale - westchnęła statystyczka z politowaniem i pogłaskała przyjmującego po zapuszczonych włosach.
- Słuchaj, nie licz na fajerwerki o siódmej rano, dziewczyyyno - Bartman siedzący naprzeciwko uśmiechnął się przecierając oczy niczym małe dziecko wybudzone ze snu. Wszyscy byli po pierwsze niewyspani, po drugie lekko poirytowani godziną odlotu, a po trzecie niezmiernie szczęśliwi z wyjazdu do Bułgarii. Mieszanka wybuchowa.
- Kuźwa, no Misiek no! - Oliwia podniosła głos niemal automatycznie po tym, jak przyjmujący chrapnął jej krótko do ucha. Od razu jednak rozbawiona swoją szybką reakcją uśmiechnęła się ciepło, żartując - Nienawidzę was i tej roboty tak samo.
- Kochasz to, przyznaj się - Jarosz poruszał brwiami siadając blisko okna, który jako jeden z nielicznych miał ochotę ruszyć swój bosko drogi tyłek odziany w bosko drogi dres i usiąść bliżej dziewczyny.
Która jęknęła tylko wypuszczając powietrze z ust i lustrując całą siatkarską załogę wzrokiem. Może i nie byli teraz w najwyżej formie, ale czego oczekiwać po wyrośniętych facetach o nieludzkiej porze? Była jednak pewna, że wyjazd będzie owocny. Ciężko pracowali na to, by być teraz w miejscu, w którym są. Wiedzą czego chcą, walczą do końca zostawiając na boisku serce, pot i pokazując wszystko czego nauczyli się przez całe lata grania.
Ale to przecież reprezentacja Polski, do tego nas przyzwyczaili. Przyzwyczaiła się też już do ich obecności, do zapachu testosteronu unoszącego się wokół nich, do ciągłego odgłosu odbijania piłki i pisku sportowych butów na powierzchni boiska. Nawet jej bluzy zaczęły pachnieć jak mieszanka męskich perfum, ale jak można by stwierdzić, że na każdej kobiecie zrobiłoby to wrażenie - to na Oliwii nie. Charakterem i trybem życia dopasowała się do chłopców, często prowadząc z nimi rozmowy o sporcie, wyjaśniając im zachowania kobiet i nawet podłapała ich czarny humor. Na ich grę patrzyła surowym okiem. I co z tego, że z krzesełka statystyka? Wiele osób traktowało ją jak trzeciego trenera. Igła nawet mianował ją swoim następcą, który rozgrzewał będzie kwadrat rezerwowych. Jej zdanie liczyło się w kadrze, ale nie sprawiała wrażenia zimnej suki. Wszyscy wiedzieli, że mogą do niej przyjść i pożartować, przytulić się niezobowiązująco. Coraz mniej niestety myślała o Łasce. Wraz z dłuższymi godzinami pracy koncentrowała się tylko i wyłącznie na zawodnikach z Polski, Bułgarii, Kuby i Stanów Zjednoczonych.

Lot mijał spokojnie, bez większych uniesień. Piotrek Nowakowski wraz z nieodłącznym przyjacielem z rzeszowskich stron Grzegorzem i Michałem Ruciakiem grali kolejne partie w pokera, Zbyszek spał ze słuchawkami na uszach i dwudniowym zarostem, a Bartuś dzielnie trzymał kontrolę nad chorobą powietrzną. W czym pomagała mu Oliwia, dotrzymując towarzystwa.
- Jedyne ruskie co dobre, to pierogi. Które w sumie tylko z nazwy są ruskie, nie pochodzą z Rosji - wyjaśniła Oliwia, oparta łokciem o oparcie krzesła samolotowego. - Cholera, tak dużo ci o wschodzie opowiem, że się zrazisz na samym początku.
- Uwierz mi, że już się nasłuchałem, ale sceptycznie do tego podchodzę. Za rok ci opiszę jak było. A może przyjechałabyś do mnie kiedyś?
- Hmm, moskiewskie kluby, drinki, radzieckie disco polo... Taaak, to mój klimat! - zaśmiała się wtórując Kurkowi. Z daleka było widać, że chłopaka ciągnie do niej, ale nie był nachalny. Cierpliwie i powoli chciał dotrzeć do dziewczyny, która imponowała mu i mimo tego, iż nie pasowała do jego wyobrażenia ideału, był w stanie go zmienić.
Nagle spokojną atmosferę przerwała blada twarz Bartka i nieprzytomny wzrok.
- Kurwa, będę rzygał.
- Chodź - dziewczyna pchnęła Kurka w stronę firanki oddzielającej jedną kabinę od drugiej, a gdy przeszli przez nią, jej oczom ukazało się dwudziestu mężczyzn w granatowych bluzach. Z napisem USA na plecach. Nikt jej o niczym nie powiedział, nawet na lotnisku nie zauważyła nikogo z amerykańskiej kadry. Dezorientacja w jej oczach musiała wyglądać przezabawnie zwłaszcza, że zaszczyciła ich swoją obecnością podczas gdy odprowadzała pawiującego siatkarza ubrana w szare, lekko dopasowane dresy, sportowe adidasy i podkoszulek wydarty rano z szuflady. Czyli nieciekawie. Zaraz gdy zamknęła drzwi za przyjmującym, który zapewnił ją, że sam sobie poradzi, poczuła narastające trzęsienia na pokładzie. Zaczęły się turbulencje, których nienawidziła jak szatan święconej wody.
W panice Oliwia w ostatniej chwili złapała się metalowej rurki przy drzwiach do toalety, mrużąc oczy ze strachem i prosząc o szybki finisz tych podniebnych wariacji. W samolocie nikt nie odważył się odezwać, słychać było jedynie cichą muzykę, która zapewne miała uspokoić pasażerów. Turbulencje jednak wzmagały na sile i dziewczyna już myślała, że dobrowolnie puści rurę i odda się w ręce Pana Boga, gdy mocny chwyt za pas usadowił ją na fotelu. Oszołomiona z trzęsącymi się kolanami obserwowała dużo większe od jej własnych dłonie zapinające jej pasy bezpieczeństwa. Które, jak się okazało po podniesieniu wzroku, należały do okrzykniętego przez każdy kobiecy portal internetowy ciacha - Matta Andersona. Napotkała ciepły uśmiech amerykańskiego przyjmującego, który na znak otuchy pokazał jej wyciągnięty do góry kciuk. Wszystko działo się cholernie szybko. Chłopak wyraźnie zafascynowany nieznajomą wpatrywał się w walczącą sama z sobą kobietę ściskającą mocno podręczne oparcia.
- Nic się nie dzieje? - cały czar mógł prysnąć, gdyż turbulencje nadal trwały i Andersonem trzęsło niczym bykiem obok torreadora z czerwoną szmatą, ale jak tu mówić o rozczarowaniu, kiedy tak piękne niebieskie oczy wpatrują się w ciebie i dopiero co uratowały cię od uszczerbku na zdrowiu?
Matt oczekiwał odpowiedzi z niepokojem wymalowanym na twarzy, bo kobieta niebezpiecznie nie odzywała się, ale w końcu przerwała milczenie.
- W porządku - pokiwała głową na znak potwierdzenia swoich słów przy wdzierającym się na jej policzki rumieńcem.
- Och, to dobrze. Następnym razem czytaj komunikaty na ekranach - wskazał palcem na wyświetlacz przymocowany do zagłówka krzesła naprzeciwko, przy tym wyglądając jak milion dolarów. Godzina lotu najwidoczniej wcale nie przeszkodziła jego niezaprzeczalnej urodzie.
Szarpania jak nagle przyszły, tak nagle odeszły. Wypuściła powietrze z ust, mrużąc oczy i uspokajając oddech. Na ekraniku pojawiło się "Przepraszamy za utrudnienia. Życzymy miłego lotu", a z łazienki wyłonił się Kuraś.
Nie wyglądał tak dobrze, jak Anderson. Swoją drogą Amerykanin sprawiał wrażenie, jakby cieszył się z obrotu sprawy, bo z błyszczącymi z zadowolenia oczyma powoli odpinał pas Oliwii. W przeciwieństwie do Bartka, od którego aż dymiło z zazdrości. Zmieszanego z smutkiem.
- Dziękuję - wydukała z nienagannym akcentem statystyczka i niechętnie wstała z miejsca, odwracając się do Polaka - Już dobrze?
- Tak, super - rzucił Bartek i zamknął zamaszyście drzwi za sobą, szybko wracając do swojej kabiny. Wiedział, że z Mattem nie ma co konkurować, bo przeciwnik bił go na głowę pod względem urody. A tak przynajmniej myślał polski siatkarz. Lubili się prywatnie, ale teraz ze złości zupełnie zignorował kolegę. Był zły na siebie, że przepuścił okazję do przytulenia i pocieszenia dziewczyny podczas turbulencji. A teraz zrobił to za niego, zupełnie przypadkowo z resztą, Matthew.
- Muszę wracać - oznajmiła Oliwia, ani trochę nie chcąc tego robić.
- Uważaj na siebie.
Amerykanin uśmiechnął się tak, że przez całą drogę na miejsce błagała, żeby zemdlała/ znów zaczęły się turbulencje/ zdarzyło się cokolwiek, żeby mogła powtórzyć ten incydent.
Zaraz gdy zniknęła za firanką, siedzący po drugiej stronie Lotman uśmiechnął się szeroko, trącając przyjaciela w ramię.
- Ładna, nie? I te nogi...
Anderson odprowadził ją wzrokiem i w amoku wpatrywał się jeszcze przez kilkadziesiąt sekund w miejsce, w którym widział ją ostatni raz, po czym spojrzał na Paula, utrzymując powagę.
- Ty masz Jasmine, ja biorę ją - powiedział twardo do zawodnika Resovii, celując w niego palcem. Lotman uniósł ręce w geście rezygnacji - Choćby nie wiem co miało się stać.

Tymczasem Oliwia wróciła na miejsce, krótko spoglądając na Bartka, czytającego gazetę. Wcale nie wyglądał na zainteresowanego artykułem, co jeszcze bardziej ją rozbawiło. Usiadła na fotelu i na wszelki wypadek zapięła pas w razie, gdyby samolot znów zaczął wariować.

- Bo to jest spisek! Lecimy razem, od rana widzę ich wszędzie gdzie się pojawię, mój bagaż wmieszał się w ich... - żalił się rozemocjonowany Bartman.
- Hotel też mają z nami, nawet to samo piętro - dodał Marcin.
- No kurwa zajebiście! - w tym momencie Zbyszkowi dosłownie opadły ręce - Jak na nich trafimy w półfinale albo finale, to mnie krew, kurwa, zaleje.
Siarczyście klący i widocznie podburzony atakujący zwrócił uwagę Oliwii, która z bagażem doczołgała się do śmiejącej się grupy siatkarzy.
- Co oni ci takiego zrobili? - na to pytanie połowa zgromadzonych spojrzała na Bartmana widocznie powstrzymując śmiech, a druga połowa zgięła w pół zupełnie niczego nie powstrzymując.
- Kilka miesięcy temu Zbyniu dostał prezent od Kawiki Shoji - wyjaśnił Winiar, który jako jedyny był jeszcze w stanie - Mydełko w kształcie tulipana.
- Pewnie made in czajna! - dodał Krzysiek Ignaczak, nagrywając wszystko swoją kamerą.
Pani statystyk roześmiała się tak jak reszta chłopców, szturchając Bartmana w ramię.
- Przydało się?
- Nooo Amerykaniec taki wesoły później chodził... - Kubiak uchronił się przed ciosem w bok i odszedł na bezpieczną odległość, zaraz za Oliwią.
- Ja w tej jego radości palców nie maczałem! - Zbyszek podniósł ręce broniąc się dosyć nieudolnie, bo to zdanie tym bardziej rozbawiło resztę grupy.
- Kolejny zakazany materiał do kolekcji - włączył się Nowakowski, zaglądając przez ramię Igle w jego kamerę.
- Do chuja pana, nie gadam z wami - machnął ręką Zibi i poszedł do kafejki po kawę.
- Zbyyyysiu, poczekaj!
Oliwia dobiegła do mężczyzny i po chwili zapominając o całej sytuacji, mydełkach i hawajsko-amerykańskich siatkarzach wkroczyli do baru dyskutując o wyższości kawy rozpuszczalnej nad parzoną. Przez co zupełnie nie zwróciła uwagi na to, kto stał dwie osoby przed nią w kolejce, ale może to i lepiej? Czy potrzebne byłoby wzywanie doktora Sokala na reanimację Oliwii?
- Rozpuszczalna jest mniej szkodliwa przecież - dziewczyna próbowała dopiąć swego, sypiąc powodami jak z rękawa.
- Wyjaśnię ci to, oki? To słuchaj - ekspert-barista Bartman Zbyszek pochylił się i zaczął szeptać, jakby zdradzał komuś wielką tajemnicę - Rozpuszczalna jest jak stosunek przerywany, bo jest taka sztuczna. Niby kawa, ale jednak nie do końca, co nie?
Oliwia uderzyła się w czoło z niedowierzaniem, że prowadzi rozmowę na tym poziomie z atakującym. Roześmiała się głośno, czym zwróciła uwagę... No właśnie.
- Zabiłeś mnie tym argumentem, naprawdę - przyznała.
- Wiem! - odparł z dumą Zbyszek, dodając z cwaniackim uśmiechem na twarzy - Twój American Dream tam stoi.
Kiwnął głową w stronę wysokich mężczyzn, którzy okazali się być Davidem Lee i Mattem "Piękne Oczy" Andersonem. Skubany, był na bieżąco z wszystkimi nowinkami dotyczącymi kto z kim, gdzie i kiedy, co teraz zręcznie mógł wykorzystać i od razu, na gorąco (bo po co czekać?)  zeswatać przyjmującego z uwielbianą panią statystyk.
Na słowa "American Dream" jak na zawołanie Metju odwrócił głowę, napotykając wzrokiem zaczerwienioną twarz Oliwii. Dziewczyna zaskoczona takim zwrotem sytuacji spuściła głowę ze wstydliwym uśmiechem.
- Chodź, bo wyglądasz jak kretyn, kiedy tak na nią ciągle patrzysz - David szturchnął zamyślonego Andersona, który burknął tylko coś pod nosem. Cholernie nie chciał tego robić, bo przecież mógł poznać się z dziewczyną, która chcąc nie chcąc umiliła mu lot i popchnęła do tego, by wreszcie zawalczyć o coś, co nie jest punktem w meczu. Ale posłusznie opuścił lokal, zrezygnowany szurając butami.
- Wspólny hotel w Sofii... - Bartman wymruczał wprost do ucha Oliwii, a ta aż poczuła ciarki na całym ciele. Nie chciała myśleć co będzie działo się w czasie wolnym, bo wiedziała, w co się wpakuje. Jak zwykle z resztą. Skoncentruj się na pracy, na fajkach i na kawie, pomyślała.
Nie jest to jednak takie łatwe, kiedy wpadasz w oko jednemu z przystojniejszych i najbardziej utalentowanych siatkarzy na świecie.


***
I w sumie tyle na dzisiaj, cycki opadły, ręce opadły, nogi i gardło odmawiają posłuszeństwa. Przegrywamy z Bułgarami i kończymy przygodę z LŚ 2013. Mimo wszystko dziękuję za walkę i serce włożone w grę.
Do następnego!

wtorek, 25 czerwca 2013

V PERSONIFICATION

There's no sea left for me,
And how the sky gets heavy
When you are underneath it
Oh, I want to sail away from here

Jak na miłą siostrę przystało nie trzasnęłam drzwiami, nie zostawiłam butów w pozycji, która mogłaby utrudnić normalne przemieszczanie się po przedpokoju i kulturalnie skierowałam się w stronę łazienki. Wtedy najlepszym wyjściem było przeczekanie okresu nadmiernego wzburzenia emocjonalnego mojego brata, dlatego nie wchodziliśmy sobie w drogę i po prysznicu poszłam od razu do łóżka.

- Ty się gdzieś wybierasz?
Godzina dziesiąta. Brat powitał mnie mile, oglądając moje zmagania z niesfornymi kosmykami włosów, które starałam się ułożyć.
- Mam spotkanie. - odparłam tajemniczo, lustrując mój wygląd w odbiciu lustra. Beżowe baleriny, duża, skórzana torba w tym samym odcieniu, błękitna spódniczka i biały podkoszulek. Uznałam, że wyglądam przyzwoicie i odwróciłam się, kierując się do wyjścia. Jednak drogę zagrodził mi Oskar.
- Przepraszam, że wczoraj byłem wredny. - skrzyżował ręce na piersi - Martwię się po prostu, jak się zaklimatyzujesz w nowym otoczeniu i... W ogóle jakoś tak. Młodsza jesteś i tyle.
Uśmiechnęłam się na jego słowa, bo nie lubię kiedy długo się na siebie gniewamy. Mimo naszych kłótni i ciągłych wzajemnych dogryzań, oddalibyśmy za siebie wszystko.
- Wybaczam. A teraz zejdź mi z drogi, bo zaraz zemdleję ze stresu.
Uniósł brwi pytająco.
- Umówiłam się z Michałem... - do głowy zapewne przyszedł mu Kubiak, bo zrobił jeszcze większe oczy. Na szczęście szybko wyjaśniłam, o kogo chodzi - Łaską.
- No co ty?! - roześmiał się głośno - O czym będziecie rozmawiać? Oliwia, wiesz co robisz?
- Oskar, nie pomagasz mi. Chcemy sobie wyjaśnić parę rzeczy. Będzie dobrze. - zapewniłam brata i chwyciłam jego kluczyki od auta leżące na komodzie. - Zobaczymy się na meetingu w Ministerstwie.
Skinął głową niepewnie, odprowadzając mnie wzrokiem do drzwi. Puściłam mu oczko, żeby dodać otuchy jemu i jednocześnie mnie samej. Bo nogi trzęsły mi się niemiłosiernie.
Zajechałam czarnym volvo pod wskazaną przed Michała kawiarnię i już z parkingu widziałam jego sylwetkę siedzącą przy stoliku i pochyloną nad telefonem. Poczułam niemiły ucisk w brzuchu. Wszystkie wspomnienia wróciły... Nie pozwoliłam łzom na wypłynięcie z oczu, nie teraz.
- Weź się w garść, pokaż mu co stracił. - szepnęłam, wychodząc z auta.
Nagle dostrzegłam, że Łasko zauważył mnie i posłał mi ciepły uśmiech. Jeszcze bardziej się zdenerwowałam, przez co ciut za mocno zatrzasnęłam drzwi i tym samym przycięłam sobie spódnicę. A auto automatycznie się zamknęło.
Czy muszę wspominać o tym, że kluczyki zostały w stacyjce?
- Ja pierdolę... - uderzyłam dłonią w dach, zastanawiając się, jak można być takim głupim. Dosłownie nie dowierzałam, jak mogłam zapomnieć o kluczykach! - Brawo.
 Szybciutko odnalazłam telefon w torbie i zadzwoniłam do Oskara. Nerwowo wyjaśniłam mu co się stało, a ten chyba zszedł tam na zawał, bo to jego ukochane auto. Zagryzając wargę czekałam na wyrok.
- Wezmę zapasowe i po treningu je odbiorę, na razie niech tam stoi. - westchnął.
Z ulgą odpowiedziałam mu, jak bardzo go kocham i rozłączyłam się, aby uporać się z następną z przeszkód - spódnicą, którą tak lubiłam.
- Pomóc ci?
Serce skoczyło mi do gardła ze strachu. W kilka sekund Michał znalazł się obok mnie i z troską, ale też rozbawieniem, kucał przy drzwiach auta.To wszystko działo się zdecydowanie za szybko i za intensywnie. Od naszego ostatniego spotkania nawet nie zmienił perfum...
Boże, facet mojego starego życia klęczy u moich stóp niezdarnie wyszarpując część ubrania z drzwi, a ja stoję jak zamurowana.
- Bez tego chyba się nie obejdzie. - poczułam jak się czerwienię. Żeby tylko on tego nie widział... Widział. I uśmiechnął się równie powalająco jak kiedyś.
Jeszcze przez chwilę starał się wyciągnąć zatrzaśnięty kawałek materiału. Po chwili poczułam rozluźnienie - udało mu się, jednak nie bez strat. Dół był wyraźnie postrzępiony i zabrudzony czarnym smarem.
- Dzięki. - wydukałam nadal lekko zawstydzona postępem sytuacji i uniosłam wzrok.
Nastała niezręczna cisza, którą Łasko nieporadnie przełamał pytaniem:
- Idziemy do środka?
Skinęłam głową. Skierowaliśmy się do wejścia. Jak na dżentelmena przystało Michał otworzył mi drzwi, a przy stoliku pomógł z odsunięciem i zasunięciem krzesła. Po przyjściu kelnera zamówiliśmy sobie po kawie.
Nadal spięta badałam opuszkami palców drewnianą strukturę stolika, gdy uniosłam wzrok i napotkałam wpatrzone we mnie oczy Michała. Dosłownie świdrował mnie nimi na wylot.
- Pięknie wyglądasz. - odparł, opierając się na łokciach o stolik.
- Chyba nie o tym powinniśmy rozmawiać.
- Tak, wiem. - kelner przyniósł nasze zamówienie. - Nie mogłem więcej czekać w niepewności. Chciałbym, żeby było jak dawniej, ale nie wiem na czym stoję...
Jego smutny wzrok dźgnął moje sumienie. Nie, cholera! Nie wybaczę mu tak prędko.
- Jastrzębie, nowa praca, nowi znajomi, oddalenie od rodziny, potem poznanie ciebie, jedne z najpiękniejszych chwil mojego życia. - uśmiechnął się na te moje słowa, nie spuszczając ze mnie wzroku - Później kubeł zimnej wody, rzucenie wszystkiego przez pieprzoną Włoszkę. To trochę za dużo, nie sądzisz?
- Wiem, że źle zrobiłem. Myślałem nad tym dużo i...
- Nie, poczekaj do cholery. - wycelowałam w niego palcem, czując narastającą złość. - Ta sytuacja zniszczyła moje poukładane życie. Ty je zniszczyłeś, Michał.
Łasko spuścił wzrok, wzdychając. Ponowny widok jego oczu bez nadziei dobije mnie do końca.
- Oliwka, posłuchaj. Wiem o tym wszystkim, co teraz do mnie mówisz. - ściszył głos. - Gdyby nie moje zachowanie, teraz leżelibyśmy na plaży na Sycylii z okazji podróży poślubnej.
- Nie mów mi więcej Oliwka. Nie mam dziesięciu lat. - mruknęłam, upijając kawę. Chciałam wypełnić sobie czymś usta, bo czułam, że jeszcze chwila i wypowiedziałyby coś, czego mogłabym żałować.
- W porządku. - zacisnął usta w cieniutkie kreski. - Nie chcę się kłócić, nigdy tego nie lubiłem. Przecież doskonale o tym wiesz.
- Chcesz zmiękczyć mi serce przez udowadnianie mi, jak dobrze i długo cię znam? Sprytnie. - przyznałam, unosząc brwi nadal mocno wkurzona.
Michał oparł się łokciami o stolik i powoli zmierzwił włosy, myśląc intensywnie. Przestrzeń między nami zmniejszyła się do minimum.
- Jeśli teraz powiem ci coś, to wysłuchasz tego w milczeniu?
Spuściłam wzrok i nadstawiłam uszu, kiwając krótko głową.
- Zrobiłem wiele błędów w swoim życiu. Kilkakrotnie zmieniałem miejsce zamieszkania, podążając za swoją jedyną wtedy miłością. Ona zajmowała mi trzy czwarte mojego czasu, sprawiała radość i przyjemność. Byłem szczęśliwy bez tej wyjątkowej osoby obok siebie. Ale miałem siatkówkę, właśnie tą miłość. - uśmiechnął się wręcz niezauważalnie. - Była na pierwszym miejscu, może to i głupie, ale nawet ponad rodziną i przyjaciółmi. Poświęciłem dla niej całe swoje dotychczasowe życie. Kiedyś szkoła, obiad, trening, nauka, teraz trening, obiad, trening, siłownia, dom. Byłem zbyt zmęczony, żeby wybrać się do kina, albo nawet na randkę. Po co wybierać się gdziekolwiek z kimś, kogo nawet w połowie nie kocham tak jak sportu?
Słuchałam Michała w zamyśleniu. Tysiąc myśli na minutę chciało uciec z ust i zaistnieć, ale obiecałam nie przerywać. Najgorsze, że to co mówił, trafiało do mnie niesamowicie.
- Kolejny raz przeprowadziłem się, nowe mieszkanie, meble i inne głupoty. Miłość podróżowała ze mną, ale nie rozmawiała, nie kochała mnie ze wzajemnością, nie doradziła ani też nie pocałowała. I wtedy spotkałem ciebie. Stałaś się moim ucieleśnieniem siatkówki. Kocham cię tak mocno, jak ją, a to znaczy cholernie wiele.
Zagryzłam wargę, patrząc w oczy Michała. Mówił zupełnie poważnie, a ja go rozumiałam. U wszystkich sportowców ich dziedzina jest na pierwszym miejscu w hierarchii wartości i to trudne, żeby zastąpić ją czymś innym. Łasko musiał kochać mnie naprawdę mocno, skoro uplasował mnie na równi z jego ukochanym sportem.
Nie ważne jak płytko to brzmi.
Nie wstrzymałam się od płaczu. Łzy pociekły mi po policzkach. Wstydziłam się teraz płakać, po tym jak na niego nawrzeszczałam, więc odruchowo ukryłam twarz w dłoniach i wstałam. W ostatniej chwili zabrałam torebkę z krzesła i wybiegłam na zewnątrz, przyciągając uwagę klientów kawiarni.
Na chodniku rozkleiłam się jeszcze bardziej. Michał wybiegł za mną, od razu przyciągając mnie do siebie i mocno obejmując ramionami. Oparł brodę o moje czoło, szepcząc, żebym się uspokoiła.
A ja nie mogłam. Bo przed oczyma widziałam smutne oczy Michała, który próbował mi wszystko wytłumaczyć, a ja byłam na to ślepa.
- Przez te wszystkie dni, w których nie było ciebie obok mnie, czułem się jak dawniej. Pusty. - ujął moją twarz w swoje dłonie i patrzył mi głęboko w oczy, a ja nie wyrywałam się, choć wstyd rozrywał moje serce. Zachowałam się jak kretynka.
Wtedy pocałował mnie delikatnie, oczekując odpowiedzi. Odwzajemniłam pocałunek, długo nie odrywając od niego swych ust. Smakował tak jak kiedyś. Pogłębialiśmy z każdą chwilą namiętność pocałunku, jednak głos rozsądku kazał mi na chwilę się wstrzymać.
Ale jak można się wstrzymać, kiedy wreszcie od niepamiętnych czasów czuję się przy kimś bezpiecznie?
- Nigdy więcej nie zrobię czegoś, przez co mógłbym cię stracić. - pocałował mnie w czoło, a ja rozbita oparłam się o jego pierś.
Trwaliśmy tak do czasu, gdy nie zadzwonił mój telefon. Leniwie odnalazłam go w torebce i ujrzałam na wyświetlaczu numer Piotrka Nowakowskiego i kilkanaście nieodebranych połączeń od innych zawodników.
- Muszę odebrać, coś się stało. - Łasko pokiwał głową i skrzyżował ręce na piersi, czekając cierpliwie. - Halo, Piotrek?
- Wreszcie odebrała! - krzyknął Pit do kogoś z daleka i następnie zwrócił się do mnie - Oliwia, gdzie ty jesteś?
- Na Puławskiej, boże, co się dzieje? - podniosłam głos, słysząc krzyki i jęki w tle.
- Andrzej zerwał ścięgno Achillesa i jedziemy do szpitala. - wyjaśnił niespokojnie.
- Cholera jasna... - jęknęłam patrząc przestraszona na nic nie rozumiejącego Łaskę.
Andrzej bardzo dobrze radził sobie na treningach i idealnie zgrał się z Pitem. W Spale Andrea odbył rozmowę z Marcinem Możdżonkiem, któremu z kolei spadła forma. Reagował zbyt późno, nie kończył piłek, kolejno wysyłając je w aut. Do tego jako kapitan nie potrafił pobudzić drużyny, ale to już inna historia. Jeśli ma się Krzyśka Ignaczaka w pierwszej szóstce nie potrzebne są żadne inne wspomagacze.
- W którym jest szpitalu? - zapytałam szybko.
- Jedziemy do Bielańskiego. Łukasz zaraz po ciebie będzie. Muszę kończyć, pa - Nowakowski rozłączył się, a ja przeczesałam włosy palcami układając sobie wszystkie wiadomości w głowie.
- O co chodzi? - zapytał Michał, marszcząc brwi.
Nagle z piskiem opon pod kawiarnię zajechał Łukasz Żygado. Nie tłumacząc wiele włoskiemu siatkarzowi, pocałowałam go w policzek i rzuciłam na odchodnego:
- Wrona trafił do szpitala, muszę już jechać. - otworzyłam drzwi do auta rozgrywającego, patrząc na zamurowanego Łaskę - Zobaczymy się niedługo, obiecuję.
Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co musiał poczuć Michał, kiedy wsiadłam do auta innego mężczyzny.


W aucie nie rozmawialiśmy wiele. Łukasz starał się mnie pocieszać, bo z nerwów niemiłosiernie trzęsły mi się nogi i nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Rozkazał mi zaopiekować się Andrzejem, bo sam musi wracać do domu, do żony. Gdy byliśmy już na miejscu, wystrzeliłam z auta jak z procy i dosłownie pognałam do recepcji, by zapytać o numer sali. Podczas gdy maltretowałam recepcjonistkę, aby pozwoliła mi wejść na ostry dyżur, obok mnie stanął Kubiak. Złapał mnie za ramiona i odciągnął spokojnie na krzesło. Obok siedzieli Andrea #2, Piotrek, Michał Winiarski i Drzewiec. Kubi zajął miejsce obok mnie.
- Matko Boska, nie martw się. Wszystko będzie w porządku. - uśmiechnął się ciepło i zmierzwił mi włosy, jakby chciał podnieść na duchu i mnie i siebie jednocześnie.
- Oboje wiemy, że to może wybić mu z głowy siatkówkę na kilka miesięcy, albo nawet i rok. - odpowiedziałam twardo - Przecież to będzie dla niego jak samobójstwo...
- Nie dramatyzuj. Nabawił się kontuzji, to teraz ma. - Marcin wpatrywał się tępo w drzwi, za którymi znajdował się Andrzej.
- Nie jest ci go szkoda? - zapytałam, marszcząc brwi.
- Nie. Ktoś będzie musiał go teraz zastąpić...
Nie wierzyłam własnym uszom. Głos rozsądku kadry, największy dyplomata wśród siatkarzy i człowiek, którego podziwiałam za kulturę i szacunek do drugiego człowieka teraz, wcale tego nie ukrywając, cieszy się, że jego kolega z drużyny został wyeliminowany z meczy! Prychnęłam, rzucając kpiąco do środkowego:
- Mam nadzieję, że Kosa godnie go zastąpi.
Kubiak uniósł brwi i zaśmiał się,a ja zacisnęłam wargi i oparłam się, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Nagle w drzwiach od gabinetu lekarskiego stanął Andrea Anastasi z niewesołą miną na twarzy. Podrapał się po głowie i powiedział:
- Wygląda na to, że Andrzej nie pojedzie do Bułgarii. - zabrał bluzę z krzesła w poczekalni. - Ma założony gips i ostatecznie eliminuje go to z wyjazdu.
Wstałam i podeszłam do drzwi, zaglądając troskliwie do środka. Wiedziałam, że Wrona nie jest teraz - lekko mówiąc - w dobrym humorze, ale nie chciałam zostawić go teraz samego. Szepnęłam do Andrei:
- Zajmę się nim.
Na te słowa trener poklepał mnie delikatnie po plecach i uśmiechnął się ciepło. Na pewno nie był zadowolony z tej sytuacji, ale nie mógł obwiniać za to ani siebie, ani Andrzeja. Ot, po prostu przykry wypadek, który zdarza się najlepszym sportowcom.
Ominęłam Anastasiego i weszłam cicho do sali, gdzie na łóżku leżał poszkodowany środkowy. Nie zauważył mnie, gdyż miał oczy zasłonięte dłonią i milczał niebezpiecznie, gdy w drugim pomieszczeniu lekarz wypisywał zwolnienie.
- Hej, nie łam się, będzie w porządku. - sama nie wierząc do końca w to co mówię powiedziałam z udawaną pewnością siebie i zdjęłam dłoń z twarzy Andrzeja. Miał oczy zupełnie bez nadziei.
- Oliwia, ty nie wiesz co to znaczy rozstać się z czymś, co tak bardzo kochasz. To jest pieprzony sens mojego życia, rozumiesz? - westchnął ciężko zdenerwowany - Nie wiem co będę robił teraz sam.
Usiadłam na kraju łóżka i spojrzałam na zajętego doktora.
- Już miałam dzisiaj gadkę o siatkówce i o kochaniu, więc... - wtedy poczułam wibracje w torebce.
Był to sms od Nowakowskiego o treści "McDrive jak kiedyś? Czekam pod wejściem ;)"
Uśmiechnęłam się i odparłam wesoło:
- Bierzemy papierki, podpisujemy dokumenciki i jedziemy coś zjeść.
- Nie jestem głodny. - odburknął Wrona, siadając powoli.
- To dotrzymasz nam towarzystwa, bo my bardzo. - odebrałam zwolnienie od doktora i wyszliśmy powoli, Wrona o kulach. Podtrzymywałam go za ramię, ale dawał radę kuśtykać sam.
- Jakie "my"?
- Ja i nasz stary, dobry przyjaciel Piotruś.



***
Boże, jaki ten rozdział jest bez sensu.  Cztery porażki z rzędu, a ja uważam, że to kara boska za zwolnienie naszego Łysego Recydywisty. Serio! W skrócie - wróciłam do świata fanfica, mam nadzieję, że nie męczyliście się bardzo czytając te wypociny.
Pozdrawiam :)