piątek, 12 lipca 2013

VI AMERICAN DREAM

Opowiadanie zmienione - pojawienie się narratora, obserwatora, czy jak kto woli - osoby trzeciej.
 
- Dalej... Krzysiek?
- Jestem, psze pani!
- Guma? - Łysy wychylił się w poszukiwaniu sypacza, lecz niedługo jego śledztwo trwało, gdyż Zagumny zamachał mu z ostatniego rządku krzeseł ustawionych w poczekalni lotniska. Fizjoterapeuta wyglądał niezmiernie zabawnie w okularach na nosie i z zeszytem w ręku, przypominając każdemu tą nielubianą "facetkę" z biologii, chemii, polskiego, albo z matematyki. Co kto lubił.
- Dobra, Misiek Winiarski?
- Obecny... - wymruczał cicho Michał zwinięty w embrion zaraz obok Oliwii, po czym sprawdzanie listy obecności się skończyło. Z wynikiem bardzo pozytywnym - zero spóźnień, zero wagarów. Tylko drużyna jakaś taka... zaspana.
- Jak tak dalej pójdzie, to słabo widzę was w choćby półfinale - westchnęła statystyczka z politowaniem i pogłaskała przyjmującego po zapuszczonych włosach.
- Słuchaj, nie licz na fajerwerki o siódmej rano, dziewczyyyno - Bartman siedzący naprzeciwko uśmiechnął się przecierając oczy niczym małe dziecko wybudzone ze snu. Wszyscy byli po pierwsze niewyspani, po drugie lekko poirytowani godziną odlotu, a po trzecie niezmiernie szczęśliwi z wyjazdu do Bułgarii. Mieszanka wybuchowa.
- Kuźwa, no Misiek no! - Oliwia podniosła głos niemal automatycznie po tym, jak przyjmujący chrapnął jej krótko do ucha. Od razu jednak rozbawiona swoją szybką reakcją uśmiechnęła się ciepło, żartując - Nienawidzę was i tej roboty tak samo.
- Kochasz to, przyznaj się - Jarosz poruszał brwiami siadając blisko okna, który jako jeden z nielicznych miał ochotę ruszyć swój bosko drogi tyłek odziany w bosko drogi dres i usiąść bliżej dziewczyny.
Która jęknęła tylko wypuszczając powietrze z ust i lustrując całą siatkarską załogę wzrokiem. Może i nie byli teraz w najwyżej formie, ale czego oczekiwać po wyrośniętych facetach o nieludzkiej porze? Była jednak pewna, że wyjazd będzie owocny. Ciężko pracowali na to, by być teraz w miejscu, w którym są. Wiedzą czego chcą, walczą do końca zostawiając na boisku serce, pot i pokazując wszystko czego nauczyli się przez całe lata grania.
Ale to przecież reprezentacja Polski, do tego nas przyzwyczaili. Przyzwyczaiła się też już do ich obecności, do zapachu testosteronu unoszącego się wokół nich, do ciągłego odgłosu odbijania piłki i pisku sportowych butów na powierzchni boiska. Nawet jej bluzy zaczęły pachnieć jak mieszanka męskich perfum, ale jak można by stwierdzić, że na każdej kobiecie zrobiłoby to wrażenie - to na Oliwii nie. Charakterem i trybem życia dopasowała się do chłopców, często prowadząc z nimi rozmowy o sporcie, wyjaśniając im zachowania kobiet i nawet podłapała ich czarny humor. Na ich grę patrzyła surowym okiem. I co z tego, że z krzesełka statystyka? Wiele osób traktowało ją jak trzeciego trenera. Igła nawet mianował ją swoim następcą, który rozgrzewał będzie kwadrat rezerwowych. Jej zdanie liczyło się w kadrze, ale nie sprawiała wrażenia zimnej suki. Wszyscy wiedzieli, że mogą do niej przyjść i pożartować, przytulić się niezobowiązująco. Coraz mniej niestety myślała o Łasce. Wraz z dłuższymi godzinami pracy koncentrowała się tylko i wyłącznie na zawodnikach z Polski, Bułgarii, Kuby i Stanów Zjednoczonych.

Lot mijał spokojnie, bez większych uniesień. Piotrek Nowakowski wraz z nieodłącznym przyjacielem z rzeszowskich stron Grzegorzem i Michałem Ruciakiem grali kolejne partie w pokera, Zbyszek spał ze słuchawkami na uszach i dwudniowym zarostem, a Bartuś dzielnie trzymał kontrolę nad chorobą powietrzną. W czym pomagała mu Oliwia, dotrzymując towarzystwa.
- Jedyne ruskie co dobre, to pierogi. Które w sumie tylko z nazwy są ruskie, nie pochodzą z Rosji - wyjaśniła Oliwia, oparta łokciem o oparcie krzesła samolotowego. - Cholera, tak dużo ci o wschodzie opowiem, że się zrazisz na samym początku.
- Uwierz mi, że już się nasłuchałem, ale sceptycznie do tego podchodzę. Za rok ci opiszę jak było. A może przyjechałabyś do mnie kiedyś?
- Hmm, moskiewskie kluby, drinki, radzieckie disco polo... Taaak, to mój klimat! - zaśmiała się wtórując Kurkowi. Z daleka było widać, że chłopaka ciągnie do niej, ale nie był nachalny. Cierpliwie i powoli chciał dotrzeć do dziewczyny, która imponowała mu i mimo tego, iż nie pasowała do jego wyobrażenia ideału, był w stanie go zmienić.
Nagle spokojną atmosferę przerwała blada twarz Bartka i nieprzytomny wzrok.
- Kurwa, będę rzygał.
- Chodź - dziewczyna pchnęła Kurka w stronę firanki oddzielającej jedną kabinę od drugiej, a gdy przeszli przez nią, jej oczom ukazało się dwudziestu mężczyzn w granatowych bluzach. Z napisem USA na plecach. Nikt jej o niczym nie powiedział, nawet na lotnisku nie zauważyła nikogo z amerykańskiej kadry. Dezorientacja w jej oczach musiała wyglądać przezabawnie zwłaszcza, że zaszczyciła ich swoją obecnością podczas gdy odprowadzała pawiującego siatkarza ubrana w szare, lekko dopasowane dresy, sportowe adidasy i podkoszulek wydarty rano z szuflady. Czyli nieciekawie. Zaraz gdy zamknęła drzwi za przyjmującym, który zapewnił ją, że sam sobie poradzi, poczuła narastające trzęsienia na pokładzie. Zaczęły się turbulencje, których nienawidziła jak szatan święconej wody.
W panice Oliwia w ostatniej chwili złapała się metalowej rurki przy drzwiach do toalety, mrużąc oczy ze strachem i prosząc o szybki finisz tych podniebnych wariacji. W samolocie nikt nie odważył się odezwać, słychać było jedynie cichą muzykę, która zapewne miała uspokoić pasażerów. Turbulencje jednak wzmagały na sile i dziewczyna już myślała, że dobrowolnie puści rurę i odda się w ręce Pana Boga, gdy mocny chwyt za pas usadowił ją na fotelu. Oszołomiona z trzęsącymi się kolanami obserwowała dużo większe od jej własnych dłonie zapinające jej pasy bezpieczeństwa. Które, jak się okazało po podniesieniu wzroku, należały do okrzykniętego przez każdy kobiecy portal internetowy ciacha - Matta Andersona. Napotkała ciepły uśmiech amerykańskiego przyjmującego, który na znak otuchy pokazał jej wyciągnięty do góry kciuk. Wszystko działo się cholernie szybko. Chłopak wyraźnie zafascynowany nieznajomą wpatrywał się w walczącą sama z sobą kobietę ściskającą mocno podręczne oparcia.
- Nic się nie dzieje? - cały czar mógł prysnąć, gdyż turbulencje nadal trwały i Andersonem trzęsło niczym bykiem obok torreadora z czerwoną szmatą, ale jak tu mówić o rozczarowaniu, kiedy tak piękne niebieskie oczy wpatrują się w ciebie i dopiero co uratowały cię od uszczerbku na zdrowiu?
Matt oczekiwał odpowiedzi z niepokojem wymalowanym na twarzy, bo kobieta niebezpiecznie nie odzywała się, ale w końcu przerwała milczenie.
- W porządku - pokiwała głową na znak potwierdzenia swoich słów przy wdzierającym się na jej policzki rumieńcem.
- Och, to dobrze. Następnym razem czytaj komunikaty na ekranach - wskazał palcem na wyświetlacz przymocowany do zagłówka krzesła naprzeciwko, przy tym wyglądając jak milion dolarów. Godzina lotu najwidoczniej wcale nie przeszkodziła jego niezaprzeczalnej urodzie.
Szarpania jak nagle przyszły, tak nagle odeszły. Wypuściła powietrze z ust, mrużąc oczy i uspokajając oddech. Na ekraniku pojawiło się "Przepraszamy za utrudnienia. Życzymy miłego lotu", a z łazienki wyłonił się Kuraś.
Nie wyglądał tak dobrze, jak Anderson. Swoją drogą Amerykanin sprawiał wrażenie, jakby cieszył się z obrotu sprawy, bo z błyszczącymi z zadowolenia oczyma powoli odpinał pas Oliwii. W przeciwieństwie do Bartka, od którego aż dymiło z zazdrości. Zmieszanego z smutkiem.
- Dziękuję - wydukała z nienagannym akcentem statystyczka i niechętnie wstała z miejsca, odwracając się do Polaka - Już dobrze?
- Tak, super - rzucił Bartek i zamknął zamaszyście drzwi za sobą, szybko wracając do swojej kabiny. Wiedział, że z Mattem nie ma co konkurować, bo przeciwnik bił go na głowę pod względem urody. A tak przynajmniej myślał polski siatkarz. Lubili się prywatnie, ale teraz ze złości zupełnie zignorował kolegę. Był zły na siebie, że przepuścił okazję do przytulenia i pocieszenia dziewczyny podczas turbulencji. A teraz zrobił to za niego, zupełnie przypadkowo z resztą, Matthew.
- Muszę wracać - oznajmiła Oliwia, ani trochę nie chcąc tego robić.
- Uważaj na siebie.
Amerykanin uśmiechnął się tak, że przez całą drogę na miejsce błagała, żeby zemdlała/ znów zaczęły się turbulencje/ zdarzyło się cokolwiek, żeby mogła powtórzyć ten incydent.
Zaraz gdy zniknęła za firanką, siedzący po drugiej stronie Lotman uśmiechnął się szeroko, trącając przyjaciela w ramię.
- Ładna, nie? I te nogi...
Anderson odprowadził ją wzrokiem i w amoku wpatrywał się jeszcze przez kilkadziesiąt sekund w miejsce, w którym widział ją ostatni raz, po czym spojrzał na Paula, utrzymując powagę.
- Ty masz Jasmine, ja biorę ją - powiedział twardo do zawodnika Resovii, celując w niego palcem. Lotman uniósł ręce w geście rezygnacji - Choćby nie wiem co miało się stać.

Tymczasem Oliwia wróciła na miejsce, krótko spoglądając na Bartka, czytającego gazetę. Wcale nie wyglądał na zainteresowanego artykułem, co jeszcze bardziej ją rozbawiło. Usiadła na fotelu i na wszelki wypadek zapięła pas w razie, gdyby samolot znów zaczął wariować.

- Bo to jest spisek! Lecimy razem, od rana widzę ich wszędzie gdzie się pojawię, mój bagaż wmieszał się w ich... - żalił się rozemocjonowany Bartman.
- Hotel też mają z nami, nawet to samo piętro - dodał Marcin.
- No kurwa zajebiście! - w tym momencie Zbyszkowi dosłownie opadły ręce - Jak na nich trafimy w półfinale albo finale, to mnie krew, kurwa, zaleje.
Siarczyście klący i widocznie podburzony atakujący zwrócił uwagę Oliwii, która z bagażem doczołgała się do śmiejącej się grupy siatkarzy.
- Co oni ci takiego zrobili? - na to pytanie połowa zgromadzonych spojrzała na Bartmana widocznie powstrzymując śmiech, a druga połowa zgięła w pół zupełnie niczego nie powstrzymując.
- Kilka miesięcy temu Zbyniu dostał prezent od Kawiki Shoji - wyjaśnił Winiar, który jako jedyny był jeszcze w stanie - Mydełko w kształcie tulipana.
- Pewnie made in czajna! - dodał Krzysiek Ignaczak, nagrywając wszystko swoją kamerą.
Pani statystyk roześmiała się tak jak reszta chłopców, szturchając Bartmana w ramię.
- Przydało się?
- Nooo Amerykaniec taki wesoły później chodził... - Kubiak uchronił się przed ciosem w bok i odszedł na bezpieczną odległość, zaraz za Oliwią.
- Ja w tej jego radości palców nie maczałem! - Zbyszek podniósł ręce broniąc się dosyć nieudolnie, bo to zdanie tym bardziej rozbawiło resztę grupy.
- Kolejny zakazany materiał do kolekcji - włączył się Nowakowski, zaglądając przez ramię Igle w jego kamerę.
- Do chuja pana, nie gadam z wami - machnął ręką Zibi i poszedł do kafejki po kawę.
- Zbyyyysiu, poczekaj!
Oliwia dobiegła do mężczyzny i po chwili zapominając o całej sytuacji, mydełkach i hawajsko-amerykańskich siatkarzach wkroczyli do baru dyskutując o wyższości kawy rozpuszczalnej nad parzoną. Przez co zupełnie nie zwróciła uwagi na to, kto stał dwie osoby przed nią w kolejce, ale może to i lepiej? Czy potrzebne byłoby wzywanie doktora Sokala na reanimację Oliwii?
- Rozpuszczalna jest mniej szkodliwa przecież - dziewczyna próbowała dopiąć swego, sypiąc powodami jak z rękawa.
- Wyjaśnię ci to, oki? To słuchaj - ekspert-barista Bartman Zbyszek pochylił się i zaczął szeptać, jakby zdradzał komuś wielką tajemnicę - Rozpuszczalna jest jak stosunek przerywany, bo jest taka sztuczna. Niby kawa, ale jednak nie do końca, co nie?
Oliwia uderzyła się w czoło z niedowierzaniem, że prowadzi rozmowę na tym poziomie z atakującym. Roześmiała się głośno, czym zwróciła uwagę... No właśnie.
- Zabiłeś mnie tym argumentem, naprawdę - przyznała.
- Wiem! - odparł z dumą Zbyszek, dodając z cwaniackim uśmiechem na twarzy - Twój American Dream tam stoi.
Kiwnął głową w stronę wysokich mężczyzn, którzy okazali się być Davidem Lee i Mattem "Piękne Oczy" Andersonem. Skubany, był na bieżąco z wszystkimi nowinkami dotyczącymi kto z kim, gdzie i kiedy, co teraz zręcznie mógł wykorzystać i od razu, na gorąco (bo po co czekać?)  zeswatać przyjmującego z uwielbianą panią statystyk.
Na słowa "American Dream" jak na zawołanie Metju odwrócił głowę, napotykając wzrokiem zaczerwienioną twarz Oliwii. Dziewczyna zaskoczona takim zwrotem sytuacji spuściła głowę ze wstydliwym uśmiechem.
- Chodź, bo wyglądasz jak kretyn, kiedy tak na nią ciągle patrzysz - David szturchnął zamyślonego Andersona, który burknął tylko coś pod nosem. Cholernie nie chciał tego robić, bo przecież mógł poznać się z dziewczyną, która chcąc nie chcąc umiliła mu lot i popchnęła do tego, by wreszcie zawalczyć o coś, co nie jest punktem w meczu. Ale posłusznie opuścił lokal, zrezygnowany szurając butami.
- Wspólny hotel w Sofii... - Bartman wymruczał wprost do ucha Oliwii, a ta aż poczuła ciarki na całym ciele. Nie chciała myśleć co będzie działo się w czasie wolnym, bo wiedziała, w co się wpakuje. Jak zwykle z resztą. Skoncentruj się na pracy, na fajkach i na kawie, pomyślała.
Nie jest to jednak takie łatwe, kiedy wpadasz w oko jednemu z przystojniejszych i najbardziej utalentowanych siatkarzy na świecie.


***
I w sumie tyle na dzisiaj, cycki opadły, ręce opadły, nogi i gardło odmawiają posłuszeństwa. Przegrywamy z Bułgarami i kończymy przygodę z LŚ 2013. Mimo wszystko dziękuję za walkę i serce włożone w grę.
Do następnego!

5 komentarzy:

  1. dobija mnie ta liga światowa, Bułgarzy i Anderson. ja wiem, dziki szał, jestem chyba jedyną, której American Dream nie zachwyca i której wyłazi już uszami. ale mimo wszystko Twój styl i cała ta historia mają zdecydowaną wyższość nad moją niechęcią do Matta i czytać jak najbardziej wciąż będę.

    OdpowiedzUsuń
  2. lubię relacje, które są pomiędzy Oliwią a chłopakami z drużyny, jest taka luźna, fajna atmosfera. a Anderson, jak to Anderson, zawsze musi się gdzieś pojawić i namieszać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego na cos fajnego ja trafiam zawsze tak późno?? Pomimo mojej niechęci do Andersona (zero seksu) i Kurka (poniżej zera seksu), to absolutnie podoba mi się to co czytam. Ich obu oddałabym za Michała Łasko. Mam jakąś bliżej nieokreśloną słabość do tego makaroniarza!
    http://mynieistniejemy.blogspot.com/
    http://blogniemoralny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. doprawdy, nie wiem czemu to mi umknęło. a to jest genialne!!!!!! i to wejścia Matta ^^ oj będzie się działo

    OdpowiedzUsuń
  5. dzisiaj natrafiłam na Twojego bloga i w trymiga go przeczytałam najpierw Łasko,teraz Matt,jest ciekawie :) zapraszam do siebie http://eveerything-at-once.blogspot.com/ :) informuj o kolejnych :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń