wtorek, 30 lipca 2013

VIII HURT

Love will not betray you
Dismay or enslave you; it will set you free
Be more like the man you were made to be*

Jest bardzo dobrze, można by powiedzieć, że idealnie. Przed reprezentacją mecz z Kubą, wszyscy wzajemnie pobudzają się do walki. Współpracują - są po prostu drużyną. Wiedzą, że każdy jest tutaj w jednym celu i będą walczyć do końca, wspólnie. Wtedy będą nie do zatrzymania.
Ostatnio oprócz pracy Oliwia myślała częściej o Matt'cie. Po ich wspólnym spacerze dobrze poznała przyjmującego. Cholera, imponował jej swoim spokojem na boisku i wyluzowaniem poza nim, był troskliwy, czuły. Czasem olewał ją, ale to było w pewien sposób erotyczne.
To trochę nierealne, żeby być tak doskonałym, ale... po co na siłę szukać wad? Kurek również troszczył się, żeby ubrała bluzę, kiedy pada. Żeby wypiła rano kawę, bo później "chodzi jak trup i pyskuje". Albo pilnuje, żeby często się śmiała - z tym akurat najlepiej mu wychodzi. Stara się zrobić wszystko, żeby spojrzała na niego inaczej niż na przyjaciela. Anderson jednak przysłonił jej oczy, oślepił ją totalnie.
Nawet teraz, o godzinie 22 siedząc na tarasie nie mogła wyrzucić z głowy jego uśmiechu i błyszczących oczu. Głupio uśmiechała się do siebie na samo przypomnienie pocałunku, którym pożegnał ją w czwartek. Dzisiaj mamy sobotę, a Oliwia czuje jego perfumy w nozdrzach.
W ogóle jakoś tak cieplej jej się zrobiło. Możliwe, że to było spowodowane tym, że Amerykanin, który pojawił się obok ni stąd ni zowąd zarzucił jej swoją bluzę na ramiona. Uniosła głowę do góry, gdzie napotkała tajemniczą twarz przyjmującego.
- Włamywacz z ciebie.
- Nieprawda, drzwi były otwarte - bronił się Matthew, z półuśmieszkiem - Zimno ci jeszcze?
- Bardzo, prawie zamarzam! - na te słowa Amerykanin mocno przywarł swoimi wargami do malinowych ust dziewczyny, przyprawiając ją o ciarki na ciele. Po odsunięciu się, dodała - Już trochę mniej.
- To nie do pomyślenia, zaraz coś na to poradzimy.
Szepnął jej wprost do ucha, po czym swoimi muśnięciami jej chłodnej szyi zachęcił ją do powrotu do środka. Dosłownie potykając się o próg wpadli z chichotem do pokoju, pozbywając się zupełnie zbędnych ubrań. Chwilę potem leżała na łóżku, a Matt oparty o dłonie całował ją namiętnie, delikatnie przygryzając jej dolną wargę. Była taka niebanalnie piękna i nieświadoma, kiedy oświetlona przez księżyc mrużyła błękitne oczy.
Wyglądali jak zakochani nastolatkowie w amerykańskim filmie, który rankiem miał się skończyć.

I skończył się.
Oliwia otworzyła oczy, przecierając je wierzchem dłoni - godzina siódma. Obróciła się w stronę, po której powinien leżeć jej zupełnie nagi American Dream, ale nie było go tam. Marszcząc brwi rozglądnęła się choćby za małą karteczką, na której mógł napisać coś w stylu "kocham Cię, wyszedłem na trening", ale nie. Zero wiadomości.
Została totalnie wykorzystana i olana, jak pierwsza lepsza dziewczyna, która nic dla niego nie znaczyła.
Dziewczyna oparła głowę o dłonie i nie mogąc już walczyć z bólem w sercu czuła płynące po policzkach łzy. Nigdy, przenigdy nie potraktowano jej gorzej.
W obozie wroga, czyli pokoju reprezentacji USA pojawił się Anderson, trochę za głośno zatrzaskując drzwi.
- Tak szybko wróciłeś? Poszła na trening czy coś? - Lotman uniósł zaspaną twarz znad poduszki i spojrzał na przyjaciela, który kładł się na łóżko obok.
- Nie, śpi.
Chłodny ton Matta jedynie powiększył znak zapytania stojący w głowie Resoviaka.
- Zostawiłeś ją tak?
Matthew wzruszył ramionami.
- Nawet nie napisałeś wiadomości, nic?! - Paul aż usiadł, z niedowierzaniem kręcąc głową - Kurwa, nie spodziewałem się tego po tobie, stary.
- Czy to przypadkiem nie moja sprawa co robię, gdzie, z kim i jak? - Anderson znudzonym głosem zbył przyjaciela - Moja. Więc daj mi spać, bo trening o dziesiątej.
- Nie wiem, co się z tobą stało, ale jeśli to jakiś odwet za Jessicę, to wybrałeś nieodpowiednią osobę.
- Jessica to skończona sprawa, mówiłem, żebyśmy o tym nie rozmawiali.
- A jednak dalej nie pogodziłeś się z tym, że cię zdradziła - zauważył sprytnie rzeszowski gracz.
- Dlaczego tak się o nią martwisz? - Matt zmienił temat i zmarszczył brwi, nakrywając się kołdrą.
- Nie wygląda na pustą, jest ładna i sympatyczna. Chyba cię do końca pojebało... - Lotman położył się, patrząc w sufit.
- Dzięki, zawsze mogłem na ciebie liczyć, Paulie.

- Nie będę tak siedzieć, kurwa, nie będę! - uderzyła pięścią w szafkę obok łóżka i zwlokła się z niego, szybko kierując się pod prysznic.
Ma kilkanaście minut, żeby zejść na dół na śniadanie i pokazać temu dupkowi, że wcale, ale to WCALE się nim nie przejmuje. Oleje go bardziej, niż może mu się zdawać. Jeszcze nie była pewna, czy da radę, bo bliżej było jej w tym momencie do załamania nerwowego, ale powtarzała sobie, że będzie okej.
Założyła ładne, dopasowane dresy i koszulkę reprezentacyjną, wysuszyła włosy. Wychodząc z łazienki zobaczyła Zbyszka, siedzącego na łóżku.
- Och ty nasza rusałko poranna, gwiazdo polarna! A ja taki nieuczesany... - przeczesał bujne włosy, śląc dziewczynie szeroki uśmiech.
- Schowaj te tanie podrywy do kieszeni. Nie wierzę, że Asia na to poleciała.
- A jednak! Obiecaj mi, że jak nam się nie uda, to przyjmiesz mnie pod swój dach - z proszącą miną skrzyżował ręce za głową i położył się.
- Co ty taki uczuciowy jesteś? Oszalałeś?
- Nie, po prostu taki ładny dzień mamy - zamachnął się niebezpiecznie ręką, wskazując na okno, a następnie przenosząc wzrok na dziewczynę - Piękna, jak zwykle.
- Kocham cię Bartman, ale chodź już na śniadanie. Zjesz, to może i ci się w główce poprzestawia - przegoniła atakującego z łóżka i mimo jęków i stanowczych protestów udało jej się go wypchnąć z pokoju.
Kochany był, kiedy nieświadomie pomagał jej nie myśleć o tym pieprzonym Andersonie.
Zjadła tylko pomarańczę i popiła ją napojem energetycznym zabranym Oskarowi. Gdyby wzrok mógł zabijać, Amerykanin leżałby dawno nieżywy. Dostrzegł to Bartek.- jedyny, który dotrzymywał jej towarzystwa w najdalszym kącie sali. I kończył jajecznicę.
- Nie wnikam, ale nie masz wyjściowej miny dzisiaj... - Oliwia zacisnęła usta w cienkie kreski i zmroziła wzrokiem Kurka - Dobra, źle się wyraziłem. Coś się stało?
- Nie. Kobiece sprawy - ucięła krótko, nie spuszczając wzroku z Matta. Sam obserwowany posłał jej kilka niezbyt ucieszonych spojrzeń, które tylko wzmogły jej nienawiść do niego.
- Okej, zostawiam, ale zjedz coś. Dzisiaj mecz, dużo nerwów...
- Jasne - wstała gwałtownie z miejsca - Idę po sernika.
Chyba jeszcze nigdy tak pewnie nie stąpała po ziemi przechodząc obok zaspanego Andersona. Gdy wracała, pochyliła się nad stolikiem, przy którym siedział Holmes, Holt i Matt, i powiedziała z przekąsem:
- Nie wyspałeś się? Ja wręcz przeciwnie.
I uśmiechnęła się szeroko do zgromadzonych, po czym wróciła na miejsce do Bartka.
Sześć godzin później byli już na hali, gdzie mieli rozegrać mecz z Kubą. Zgromadziło się sporo polskich kibiców, co dodatkowo zmotywowało chłopaków do wygranej. Rozgrzewali się na boisku w skupieniu.
Sam mecz był w pewnych momentach ciężki, ponieważ mimo zmęczenia trzeba było ciągnąć grę i nie pozwolić na serię punktów dla przeciwnika. Gdyby Kubańczycy się rozegrali, trudno byłoby przerwać im dobrą passę. Atomowe pipe'y Kurka, as Ruciaka i świetne przesunięte krótkie pary Kosok-Nowakowski oddaliły jednak marzenia Kuby o awansie do półfinału. Po końcowym gwizdku i z wynikiem 3:1 można było odetchnąć z ulgą i cieszyć się z wygranej.
- Brawo, chłopaki! Teraz tylko wykośmy Bułgarów i będzie z górki - Oliwia usiadła obok Piotrka i podała mu wodę.
- Jakie prognozy w innych obozach? - Kubiak spoglądnął kątem oka na statystyczkę, zbierając torby.
Dziewczyna dotrzymała mu kroku, a po chwili dołączył się i Żygadło.
- Włochy spadają, ale za to USA rośnie w siłę. Przewidujemy, że jutro wygrają i wejdą do strefy medalowej - odpowiedziała Oliwia obojętnie - Spoko, grajcie tak jak dziś i nie będą mieli szans.
- Chcesz skopać tyłek Metju? Kryzys w związku? - Łukasz zagryzł wargę, powstrzymując uśmiech.
- Jaki związek, skarbie... - pokręciła głową, rozwiewając wszelkie plotki - Chyba radziecki.
- To dobrze, bo Możdżon mówił, że po konferencji było gorąco.
- Kubiak, Marcin był na konferencji? - Oliwia zatrzymała się przed autobusem z wielkimi oczami, przepuszczając Ziomka do wejścia.
- Był, tylko siedział z tyłu.
- Kurwa, przecież on to zrobił specjalnie! Chciał zobaczyć coś między mną, a Andersonem i potem rozpuścić plotki, że zdradzam zespół!
- A tam zdradzasz, ja się nie obrażę...
- Nie żartuj, bo ja mówię poważnie. O co mu chodzi? Chce mnie udupić, czy jak?
- Boże święty, nie przejmuj się. Coś mu odjebało i tyle, czasem z nudów szuka zaczepki - Michał wzruszył ramionami - Na szczęście trenerzy sceptycznie do tego podchodzą, przecież wiesz, że Andrea ci ufa.
- Sam pozwolił mi zostać z tym... - urwała, zaciskając zęby.
- Co się stało? Zrobił ci coś? - Kubiak wyprostował się z poważną miną - Liwia, mów szybko.
- Nic, trochę się zagalopowaliśmy i się ze mną przespał. A potem zostawił, wychodząc bez wiadomości - zacisnęła pięści, chowając je szybko do kieszeni - Ale spoko, sama chciałam.
- No nie wierzę... Nie obwiniaj się, mała - położył jej dłoń na ramieniu i dodał, jakby od niechcenia - Możemy go obić, jak chcesz.
- Obejdzie się bez tego. Wygrajcie jutro i skopcie ich w finale.
- Się robi, szefowo. Chodź, jedziemy - odpowiedział wesoło Kubiak i przepuścił ją w drzwiach.
Dziewczyna weszła do autobusu i znalazła Bartka siedzącego na tyłach. Bez słowa usiadła obok, opierając głowę o jego ramię. Mogła do niego zawsze przyjść i przytulić się "niezobowiązująco", nie chciała tego stracić. Ale z drugiej strony nie mogła wiecznie tego robić, bo to było cholernie nie fair. Modliła się tylko, żeby trwało to jak najdłużej.
- Bartuś...
- No?
- Dzięki, że jesteś - powiedziała cicho, tak, żeby nikt nie słyszał, patrząc w siedzenie naprzeciwko. Ten jedynie ucałował ją w czoło, co było najlepszą możliwą odpowiedzią w tym momencie.

***
Krótki. Kolejna gorąca noc = ja nie śpię, czyli piszę rozdział. Zgodnie z życzeniami macie Bartusia, Matt jest ten zły, Lotman jeszcze wróci, Kubiak się pojawia, a niedługo szykuje wielkie love Winiara z...?
Pozdrawiam. I nie łamcie się, że Igły nie ma w składzie na ME. Zobaczymy go za to u nas, na Podpromiu w pełni sił.
*podobno nasz Matthew Anderson zrobił sobie tatuaż z owym napisem, Mumford and Sons - Sigh No More

5 komentarzy:

  1. Krótki ale za to jakie momenty! I ten Bartuś <3

    OdpowiedzUsuń
  2. nono, ciekawie... najbardziej mnie zastanawia jak to z tym naszym Bartkiem będzie

    OdpowiedzUsuń
  3. ha! czekałam na to. ten dopisek mnie zaintrygował.

    OdpowiedzUsuń
  4. No bo w sumie czego można się spodziewać po Amerykaninie! Jak on mógł tak po prostu wyjść bez słowa! Mści się na kimś krzywdząc kogoś innego? To bardzo dorosłe jest!

    OdpowiedzUsuń
  5. w sumie to Matt zachował się jak każdy dupek .. dobrze,że Oliwka ma oparcie w całej reprezentacji,a w Bartku najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń