niedziela, 17 marca 2013

III NEW EMOTIONAL BOND

But innocence is gone
And what was right is wrong


- Zostawię to bez komentarza. - z ciężkim westchnięciem Oskar odsłonił rolety w moim pokoju, na co zareagowałam jękiem zduszonym w poduszce.
- I dobrze, umrę w spokoju. - schowałam twarz w dłoniach i przetarłam zmęczone oczy - Kto mnie tu przywiózł? I która jest godzina?
- Trzynasta. - otworzył okno i wygrzewając twarz w czerwcowym słońcu opowiadał mi o ekscesach wczorajszej nocy - No zgadnij, kto był taki dobry? Oczywiście, że ja. Wiedziałem, że jest grubo, kiedy Kosa dzwonił i mówił, że wszystko w porządku, że uczysz ich jak robić angielskie drinki i zabrałaś Łukaszowi koszulkę. I zareagowałem.
Spokojnie docierały do mnie jego słowa, a mózg po kolei wszystko przyswajał. Na razie było mi wstyd, ale pocieszałam się myślą, że inni mogą tego nie pamiętać. A przecież kiedyś będziemy się z tego wszyscy śmiać, prawda? Prawda.

Podjęłam bohaterską decyzję godną uznania, czyli wstałam z łoża śmierci i skierowałam się pod prysznic, żeby oczyścić ciało, wymazać z głowy negatywne myśli i zacząć ten dzień - mimo wszelkich przeciwieństw - bardzo dobrze. Zamiast solidnego śniadania na kaca zdążyłam posilić się jedynie jabłkiem i pomarańczą, wszystko popijając jogurtem. Weszłam do pokoju prawie potykając się o NADAL nierozpakowaną walizkę. Z jękiem rozpaczy przeczesałam wilgotne włosy i zastanowiłam się, czy jeszcze przed dzisiejszym zebraniem i późniejszym treningiem zdążę to uprzątnąć.
Jeszcze muszę się zastanowić nad ubiorem i potrzebnymi dokumentami w związku z naszym przyszłym wylotem do Bułgarii, a nie mam za wiele czasu. No, zapomniałam o kolejnym problemie - przy tej pogodzie w komunikacji miejskiej będzie multum ludzi, czyli krew, pot i łzy.
Uklękłam przed bagażem i sięgnęłam po komórkę. Sprawdziłam ostatnie połączenia - Kubiak, Bartman, Oskar, dwa do Kurka i Julki. Jedynym dobrym rozwiązaniem był telefon do Bartka, którego nie poznałam zbyt dobrze, ale pamiętam, że chwilę wczoraj rozmawialiśmy. Bodajże o jego kontrakcie z klubem rosyjskim.
Odezwał się po kilku sygnałach:
- Witam moją ulubioną panią statystyk! - usłyszałam przeciąganie samogłosek w słowie 'ulubioną' i przysięgam, że słyszałam też, jak się uśmiecha. - Co tam?
- W porządku, ale nie mam trochę czasu i powiem wprost - podwieziesz mnie na trening?

Bartek okazał się kochanym człowiekiem i powiedział, że będzie punktualnie na osiedlu. Byłam mu potwornie wdzięczna, ale zaraz zeszłam na ziemię i rozpoczęłam segregację ubrań i innych bibelotów przywiezionych z wysp.
Nie było to proste, chociaż większość ciuchów od razu poleciało do pralki, ale mówiąc o trudzie, chodziło mi o pliku wydrukowanych maili, które wciśnięto mi do rąk przez żonę mojego 'byłego', który najwidoczniej nigdy do końca mój nie był. Dumna z siebie i swojego instynktu detektywistycznego pomachała swojemu mężowi kartkami przed nosem, a później wręczyła mnie. Był to zapis tylko pewnej części wiadomości, bo wszystkich nie było sposobu zliczyć. Każde zawierały mniej więcej to samo zakończenie - "remember, that I'll always love you". Przyznam, że trochę słabo poczułam się w momencie, gdy ponownie ujrzałam je przed swymi oczami, ale od razu wrzuciłam je do kosza na śmieci.

Pustą walizkę postawiłam obok szafy w kącie i odetchnęłam z ulgą. Zostało mi około dwudziestu minut do przyjazdu siatkarza, więc dokończyłam suszenie włosów i poprosiłam Oskara, żeby znalazł mi potrzebne dokumenty. Niestety jesteśmy spokrewnieni, czyli zaczął się rzucać, że sama mogę to zrobić. Ostatecznie obrażona na niego wsunęłam stopy w sportowe buty, porwałam bluzę i z teczką pod pachą wyszłam z domu.

Wychodząc z klatki ujrzałam srebrnego, dużego mercedesa i Bartka, grzebiącego w bagażniku.
- No pięknie, niemieckie auto, a do Rosji się wybiera. Chyba cię tam nie polubią.
- Ostatecznie mogę przerzucić się na rower, zawsze jakiś komfort po imprezie będzie... - zaśmiał się i otworzył mi drzwi, następnie siadając za kierownicą. - Włącz co uważasz, sam nie wiedziałem co wybrać. - skinął głową w stronę płyt rozrzuconych na desce rozdzielczej.
Mogłam stwierdzić, że nie mieliśmy podobnego gustu muzycznego. Sama nie gustuję w polskim rapie, ale siatkarz - jak najbardziej. Ostatecznie wybrałam Chemical Brothers, bo okładka była ładna. Z zapytajnikiem wymalowanym na mojej twarzy włożyłam płytę do odtwarzacza. Po pierwszych nutach dostrzegłam Kurasia kiwającego z uznaniem głową i poklepującego kierownicę w rytm. Rozbawiona odnalazłam książeczkę z tekstem piosenek i starałam się jako-tako wypaść przed znajomym.
- Przestań się śmiać, ja ich nawet nie znam! - zawstydzona reakcją siatkarza odłożyłam kompakt i wycelowałam palcem w jego stronę - A jeśli ktokolwiek dowie się o moich zdolnościach muzycznych, to uduszę.
- Całkiem dobrze Ci szło! Muszę przyznać, z bólem, ekh - dumnie uniósł głowę - że nawet lepiej, niż mnie.
- Tak, tak, wczoraj miałam okazję skosztowania twoich umiejętności.
- Igła dzisiaj do mnie dzwonił, że ledwo co wstał z łóżka. Nigdy go nie widziałem tak pijanego, jak mamę kocham! - przyznał Bartek z ręką na sercu i skierował wzrok na mnie. - Ale niezłą scenę odegraliście wczoraj z Kubim.
Zdziwiona, uniosłam brwi i zapytałam:
- Słyszeliście?
- To znaczy... Trudno było nie słyszeć. - ściszył głos i zmienił ton na poważniejszy. - Oskar już nam mówił kiedyś, żebyśmy nie poruszali tego tematu, ale chyba powinnaś wiedzieć, że my nie mamy zamiaru Ciebie w żaden sposób odrzucać, bo związałaś się z naszym kumplem. Skoro z nami pracujesz, to jesteś częścią rodziny i tyle. - wrócił wzrokiem na drogę i wyczekiwał mojej odpowiedzi. Ale sama nie wiedziałam co mam zrobić, podziękować?
- Szczerze? Nie wiem jak mam na to reagować. Na te słowa otuchy. Spodziewałam się czegoś innego, naprawdę. - nerwowo poprawiałam kosmyki włosów, zasłaniające mi twarz. - Myślałam, że kiedy zacznę tu pracować, to będzie między nami wszystkimi taka zwykła znajomość, nic więcej. A tu wszyscy mi radzą co mam robić i oferują pomoc, są tacy mili.
- Domyślam się, że w Jastrzębskim Węglu tak nie było? - zapytał Kurek.
- Nie do końca. Trener był w porządku, ale zarząd i zawodnicy traktowali mnie z dystansem, a ja nie lubię tak pracować. Oprócz Łaski, rzecz jasna. - sprostowałam.
- I Kubiaka.
Przymknęłam oczy.
- Kubiaka też. Kurczę, pytasz o najgorsze sytuacje, Bartek. - uśmiechnęłam się nieznacznie, a ten zajechał na parking przed halą i gdy zgasił silnik, uścisnął moją dłoń.
- Dlaczego go tak nie lubisz? Zrobił Ci coś?
Po chwili zastanowienia odparłam zgodnie z prawdą:
- Nic, kompletnie. To jest najdziwniejsze. Bo dalej czuję się, jakby on wiedział więcej. A ja przecież niczego nie ukrywam, chociaż on dalej twierdzi, że zerwanie jest głównie z mojego powodu.
- A jest?
- Nie. To on mnie zdradził. - otworzyłam drzwi i wyszłam na asfalt. - Możemy dokończyć kiedy indziej? To chyba nie są dobre okoliczności, żebym znów miała się poryczeć i rozmazać, za chwilę spotkam się z prezesem...
Bartek podszedł do mnie i przytulił mnie, a ja zrezygnowana oparłam czoło na jego klatce piersiowej. On powiedział cicho, ale stanowczo:
- Nie pozwolę, żebyś płakała przez błędy jakiegoś idioty. Więc głowa do góry, Oliwia. - odsunął się delikatnie, kładąc dłonie na moich ramionach i posłał mi oczko - Widzimy się na treningu!
Jeszcze chwilę stałam w miejscu, ale otrząsnęłam się i skierowałam do wejścia na halę, a następnie windą wjechałam do biura zarządu. Powitano mnie - jak już zdążyłam się przyzwyczaić - szerokim uśmiechem prezesa i jego wesołym głosem.

Wparowałam na halę w środku treningu, gdyż już z korytarza słyszałam krzyki Andrei i odbijanie piłki. Idealnie wyczułam, że nasz pierwszy trener nie ma dzisiaj zbyt dobrego humoru, więc najciszej jak mogłam usiadłam przy stoliku ustawionym przy krześle trenera i w milczeniu oglądałam poczynania chłopaków. Nie byłam wielce zdziwiona, kiedy Anastasi po każdej akcji denerwował się i rzucał długopisami, bo siatkarze byli widocznie zaspani. Nikt bardzo nie spieszył się, by odbić piłkę, a skuteczne ataki można by policzyć na palcach jednej ręki. Dałoby się znaleźć usprawiedliwienie ich gry, ale nic nie usprawiedliwi ich nastawienia. Przecież nie są tutaj za darmo, a wyjazd na Ligę Światową zbliża się nieubłaganie.
- Stop! Wszyscy do mnie! - trener zwołał zawodników do siebie. Nikt nie miał wesołej miny, ale wcale nie było mi ich szkoda. - Co się z wami dzieje? Wczoraj dałem wam trochę luzu, ale dzisiaj nie będę taki dobry. Marcin, odłóż piłkę. - Możdżonek posłusznie wrzucił sprzęt do wózka. - Bieg dookoła boiska dopóki nie przerwę.
Spuszczone głowy siatkarzy i przeklęcia, oto obraz tamtego momentu. Co chwilę Kuba Jarosz potykał się o własne nogi, co wywoływało salwy śmiechu wszystkich zebranych, ale głównie nikt nie odważył się odezwać i wszyscy pokornie wykonywali polecenie trenera.
Ze skrzyżowanymi rękami na piersiach wymieniałam zdenerwowane spojrzenia z naszą reprezentacyjną Trzynastką, który od początku naszej bitwy na wzrok zaczął widocznie przyspieszać. Wkrótce zmęczony zwolnił i dołączył do Zbyszka. Bezczelnie z nim rozmawiał, co chwilę spoglądając na mnie. Spuściłam wzrok, ale nie minęła minuta i Andrea zwrócił w moją stronę twarz i spytał:
- Mieli wczoraj imprezę?
Pokiwałam głową.
- Ale to nie jest powód, żeby się opieprzać. O Boże, przepraszam. - mężczyzna roześmiał się i machnął ręką, udając, że nie słyszał. Kontynuowałam - Niech biegają, dobrze im to zrobi.
- Szybko się uczysz, to dobrze. Nie wolno im za bardzo pozwalać, bo potem są skutki. Ale mają duży potencjał i możliwości, uważam, że dobrze nam pójdzie na turnieju.
- Szczerze powiedziawszy, to uważam tak samo. Jeśli tylko będą chcieli - zajdą daleko. - wymieniliśmy uśmiechy z Anastasim, a ten zapytał:
- Kogo widzisz w pierwszej szóstce na meczu?
- Pyta mnie pan o ustawienie? - zaskoczona zaczęłam intensywnie myśleć i układać idealne szóstki w głowie. - Nie mam pojęcia, naprawdę. Myślę, że nie jestem dobrą osobą o radę, ale na szczęście jest ktoś taki, jak drugi trener.
- Pytałem z ciekawości, więc spokojnie możesz udzielić odpowiedzi. - przybliżył się i zasłonił częściowo usta dłonią, tak, jakby nie chciał, żeby ktoś usłyszał i żartobliwie dodał - Nie powiem chłopakom, śmiało.
- Ignaczak na libero, Żygadło na rozegraniu, Zbyszek na ataku, Kurek i Winiarski przyjęcie, a na środku Piotrek z Marcinem. - wyrecytowałam, krążąc wzrokiem po biegających siatkarzach.
Andrea z uznaniem pokiwał głową i zaczął coś zapisywać.
- Nie, proszę ich tak  nie ustawiać, ja po prostu tak sobie powiedziałam! - zaczęłam panicznie machać rękami, gdyż poczułam ciężar odpowiedzialności społecznej i sportowej spoczywający na moich barkach i przyglądałam się lekarskiemu pismu trenera, a ten odparł:
- Nie zapisuję tej wyjściowej szóstki, tylko układam prośbę do prezesa Mirka, żebyś zamiast statystykiem została trzecim trenerem.
Wyczułam, że Andrea zrobił to specjalnie, po czym widocznie rozbawiony odszedł i przerwał mękę chłopaków gwizdnięciem.
 Wszyscy skierowali się do zgrzewki z wodą i zaczęli zachłannie pić. Jako, że trening prawdopodobnie dobiegł końca, zabrałam manatki i miałam kierować się do wyjścia, ale moją uwagę przykuł Kubiak rozmawiający z Bartkiem. Postanowiłam trochę pograć przyjmującemu na nerwach i zaczepiłam Bambino:
- Możesz mnie podwieźć?
- Oliwka, chciałbym, ale umówiłem się. - Michał wyraźnie ucieszony zagryzł wargę i popatrzył na mnie tryumfalnie, jakby chciał pokazać, że wie, że zrobiłam to specjalnie.
Bartek przeprosił mnie, a ja uśmiechnęłam się i wycofałam, ale usłyszałam po chwili:
- Ja mogę Cię podwieźć! - krzyknął Kubiak i chwycił torbę sportową, po chwili dorównując mi kroku. - Słuchaj...
- Zamknij się, porozmawiamy w aucie. - skwitowałam i pewnym krokiem wyszłam pierwsza z hali.

Czułam jego wzrok na sobie. Dogonił mnie i chamsko posyłał wkurzone spojrzenia, ale nic sobie z tego nie robiąc wytrwałam w milczeniu dopóki nie wsiedliśmy do samochodu. I wtedy powiedziałam spokojnie:
- Jeżeli proponując mi podwózkę chciałeś sobie stworzyć grunt do kolejnej rozmowy polegającej głównie na obarczaniu mnie winą, to się myliłeś. - zapięłam pas i wbiłam wzrok gdzieś przed sobą, krzyżując ręce na piersi. Czułam się bardzo dobrze. W duchu powtarzałam sobie, że dzisiaj tak szybko się nie poddam.
- Posłuchaj mnie teraz, bo powiem coś, czego nie mówię często. - odwrócił się w moją stronę i nie spuszczał ze mnie wzroku, dopóki nie skończył - Przepraszam, że wczoraj tak Cię potraktowałem i zwaliłem wszystko na Ciebie. Nie chcę, żeby nasze relacje opierały się na warczeniu na siebie, dobra? Wiem, że to nie moja sprawa, ale przyjaciel prosił mnie, żebym wyczuł sytuację. Tyle z mojej strony.
- Wyczuł sytuację... - prychnęłam. - Dobra, nie ważne. Najlepiej, żebyś w ogóle tego tematu nie tykał, bo załatwię to sama.
- Chcę, żebyśmy zaczęli od nowa, czysta karta. - wyczekująco patrzył w moje oczy. - Możesz na mnie liczyć, tak na wszelki wypadek.
- Zbyszek ci kazał to powiedzieć? - uniosłam lekko kąciki ust w uśmiechu.
- On po prostu lubi, jak wszystko jest dobrze. - skwitował i odpalił silnik. - Zgoda?
Kiwnęłam głową i rozluźniłam się, odwracając głowę w stronę okna pasażera. Przymknęłam oczy i niezauważalnie odetchnęłam z ulgą, chociaż wiedziałam, że sprawa jeszcze do końca nie jest wyjaśniona.


***
Kolejny, sprawy w nim nieco się odwróciły (mimo mojej zdecydowanej niechęci do pogodzenia się z Kubiakiem - chciałam jeszcze trochę to pociągnąć), ale ogólnie nie jest źle. No i więcej Bartka, zdecydowanie. Następny rozdział nie mam pojęcia kiedy się pojawi, gdyż po tygodniu lenistwa wracam do szkoły i czasu będzie zdecydowanie mniej.
Pozdrawiam.

4 komentarze:

  1. kocham cię bby, to jest genialne. Kubiak i Kurek mrrrr. czekam co dalej ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ja bym wolała więcej Bartka, bo o Misiu to już się naczytałam dużo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kubiak zmądrzał, tylko ciekawe na jak długo. Bartka może być coraz więcej i czekam na pojawienie się Łasko :)
    Zapraszam na nowy rozdział na: http://walcz-o-mnie.blogspot.com/ Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://walcz-o-mnie.blogspot.com/
      a także na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
      Pozdrawiam :)

      Usuń